Odpowiedziała jej
Diana, która właśnie zeszła ze schodów.
– Nie sądzę, aby
ta kobieta – wskazała na portret – miała dobry humor, ale nie
zakłóci spokoju.
– Skąd ta
pewność? – zapytała profesor McGonagall.
– Boi się, że
mnie sprowokuje. Najprawdopodobniej miała do czynienia z wampirami z
arystokracji – powiedziała Diana. Wydawała się być lekko
zdegustowana.
– A cóż w tym
takiego przerażającego? – drążyła dalej profesorka, mrużąc
oczy.
Diana uśmiechnęła
się tylko tajemniczo i wślizgnęła się do kuchni, po czym
podeszła do Dumbledore’a.
– Zaraz po
świętach udam się do Ministerstwa. Jeśli nie wyrażą sprzeciwu,
przyjmę cię do Hogwartu – powiedział bez zbędnych wstępów
dyrektor.
– Na jakich
warunkach? – zapytała wampirzyca, obserwując ostatnie
przygotowania do kolacji z pewnym rozleniwieniem, które nie uszło
uwadze Albusa.
– Nie będziesz
się żywić ludzką krwią dopóki będziesz uczęszczać do
Hogwartu. Jeśli to zrobisz poza nim, bariery cię nie przepuszczą.
Natomiast nie wiem, co się stanie, gdybyś spróbowała napić się
czyjeś krwi w środku – powiedział spokojnie, ale poważnie, po
czym dodał łagodniej: - Wiem, że to będzie trudne, dziecko, ale
poradzisz sobie – spojrzał na nią z troską.
Diana cała
zesztywniała.
– Nie wie pan, o
czym pan mówi. Chce mnie pan zagłodzić, dyrektorze? – pytanie
wywarczała z nieukrywaną złością. Nikt nie zwrócił na nich
uwagi, gdyż dźwięk ten zagłuszył gwar w kuchni.
– Zdaję sobie
sprawę, że krew zwierząt nie jest tak samo satysfakcjonująca… -
mówił spokojnie i łagodnie.
– Krew zwierząt
nic nie pomoże, Dumbledore – przerwała mu. – Mówiono mi, że
nie zrozumiesz. Nie wierzyłam. Naprawdę chcesz, aby po szkole
chodził głodny wampir? – W jej głosie złość mieszała się z
niedowierzaniem.
– Wiem, że proces
przestawienia się jest trudny i nieprzyjemny… - mówił już
zdecydowanie oschlej, wyraźnie niezadowolony z postawy dziewczyny.
Wampirzyca ponownie
mu przerwała, tym razem drwiącym śmiechem.
– Nic o tym nie
wiesz. – Zamknęła oczy i pokręciła głową. – Nie mniej mój
Mistrz życzy sobie, abym poszła do Hogwartu, więc za bardzo i tak
nie mam wyboru – powiedziała ze smutkiem. Znów spojrzała na
osoby w kuchni. Kilka z nich rzucało w jej kierunku niepewne
spojrzenia.
– Wierzę, że
kiedyś to zrozumiesz – powiedział znów łagodnie, kładąc jej
rękę na ramieniu i ściskając ją lekko w pocieszającym geście,
po czym odszedł w kierunku Snape’a.
– Bardzo w to
wątpię – mruknęła wampirzyca do siebie.
– W co wątpisz? –
zapytał Remus, który podszedł do dziewczyny. Widział, jak
poruszyła ją rozmowa z dyrektorem. Sam nie uważał za
najszczęśliwszy pomysł zabraniania jej picia ludzkiej krwi, ale
rozumiał, czemu wszyscy nauczyciele przy tym obstawiali.
– Nieistotne –
rzeka cicho. Wydawała się być zmęczona. Westchnęła ciężko, po
czym odwróciła się do niego z uśmiechem. – Panie Lupin,
chciałam przeprosić za to, iż posłużyłam się pańskim śladem
– powiedziała z autentycznym żalem.
– Nie szkodzi.
Rzeczywiście ciężko do nas trafić, jeśli nie zna się kogoś z
Zakonu – powiedział z uśmiechem. – Poza tym, mów mi Remus.
Jesteśmy w podobnym wieku, choć na to nie wygląda.
Dziewczyna
przewróciła oczami.
– Dobrze, ale
jeśli ty również uczynisz mi tą przyjemność i będziesz zwracał
się do mnie po imieniu. – Było widać, iż wampirzycy bawi
zachowanie Remusa.
– Cała
przyjemność po mojej stronie – odparł.
– Mogę zadać ci
osobiste pytanie? – powiedziała, lekko ściągając brwi.
– Proszę. Nie
obiecuję, że odpowiem. – Zastanawiało go to, jakie to pytanie
może mieć Diana po zaledwie paru minutach rozmowy.
Wampirzyca już
otwierała usta, gdy nagle przesunęła wzrok nad jego ramię.
Skrzywiła się i pokręciła z niedowierzaniem głową. Spojrzał w
tamtym kierunku. Zobaczył wyraźnie zadowolonego Albusa. Jego oczy
wydawały się jeszcze bardziej roziskrzone niż zwykle. Obok niego
stała Minerwa zdecydowanie w gorszym nastroju. Mówiła coś
wyraźnie czymś poruszona.
– Słyszysz ich? –
zapytał. Sam próbował coś zrozumieć ze słów Minerwy. Niestety
gwar w pomieszczeniu mu to uniemożliwił.
– Nie, ale
domyślam się, o co chodzi. – Wyraźnie też nasłuchiwała.
Przez chwilę oboje
obserwowali, jak Dumbledore z marnym skutkiem próbuje uspokoić
swoją zastępczynie. Całym zdarzeniem zainteresował się też
Kingsley Shacklebolt. Rosły auror podszedł do dyskutującej dwójki,
niestety stanął tak, iż zasłonił widok Dianie i Remusowi. Oboje
spojrzeli na siebie, próbując sobie przypomnieć na czym skończyli
rozmowę.
– Chciałaś o coś
zapytać – przypomniał dziewczynie Remus.
– Tak. Zastanawiam
mnie, czemu wilkołak szuka towarzystwa wampira. Nasze rasy żywią
do siebie głębokie animozje nie bez powodu. – Przyglądała mu
się uważnie.
– Masz niezwykły
sposób wypowiadania się – zauważył, dając sobie chwilę do
namysłu. Nie był pewien na ile powinien być szczery.
– Też byś tak
mówił, gdyby uczyła cię osoba, która ostatni raz była w Anglii
z trzysta lat temu. Gdyby nie mój brat, który pomógł mi opanować
współczesną Angielszczyznę, posługiwałabym się językiem
sprzed rewolucji przemysłowej – mruknęła wyraźnie podirytowana.
Remus się
roześmiał. Nie wątpił, że mogło być to frustrujące. Kiedy się
uspokoił, dostrzegł, że wampirzyca czeka na odpowiedź na swoje
pytanie. Westchnął ciężko.
– Może dlatego,
ze sądzę iż potrzebujesz kogoś, kto zrozumie twoją złość na
zakaz picia ludzkiej krwi. Może dlatego, że mam nadzieje, że to ty
zrozumiesz mnie. Pewnie też, aby działać jako bufor między tobą
a niektórymi mniej entuzjastycznymi członkami Zakonu. – Jego
spojrzenie powędrowało do paru osób, które przyglądały się im
bardzo nieufnie. – Nie wiem. Pewnie wszystko po trochu i paru
innych rzeczy – zakończył, wzruszając ramionami.
Diana uśmiechnęła
się do niego szeroko, prezentując swoje wampirze uzębienie.
– Jesteś młodym
wilkiem, prawda?
– Jeśli pytasz,
czy dawno temu zostałem przemieniony, to stało się to, kiedy byłem
nastolatkiem. – Starał się mówić nadal normalnie, ale w głębi
duszy nadal odczuwał żal, że doszło do tego tak wcześnie.
Diana zmrużyła
oczy.
– Ale nigdy tego
nie zaakceptowałeś – bardziej stwierdziła niż zapytała.
– Zaakceptowałem
– zaczął zaskoczony zmianą nastawiania Diany. Kobieta przerwała
mu.
– Zaakceptowałeś,
że nic się z tym nie da zrobić. Zaakceptowałeś wilkołactwo jako
chorobę. Ale nie zaakceptowałeś wilka w sobie jako towarzysza.
Brata. – Ostatni fragment powiedziała z wyraźnym smutkiem. –
Pewnie nie dopuszczasz go do swojej świadomości poza pełnią.
– Oczywiście, że
nie – powiedział lekko oburzony tym pomysłem Remus.
Diana pokręciła z
rezygnacją głową.
– Nawet nie wiesz,
ile tracisz. Gdybyś spróbował z nim współistnieć, a nie spychał
go do podświadomości, dałoby ci to naprawdę wiele –
powiedziała, i zostawiając skonsternowanego Remusa, oddaliła się.
***
Uroczysta kolacja
mijała w miłej atmosferze. Diana dużo mówiła, ale wyłącznie
nieszkodliwe anegdoty i historyjki ze swojego życia. Przez dłuższą
chwilę dyskutowała z Albusem i Filusem Flitwickem o różnorodnych
tradycjach Bożonarodzeniowych. Nauczyciel zaklęć zapytał ją
nawet o to, jakie tradycje związane z tym świętem mają wampiry.
Diana roześmiała się głośno.
– Nie posiadamy
takich. Według wszystkich religii chrześcijańskich wampiry są
przeklęte. Nieliczni z nas, którzy wierzą, zachowują tradycje
regionu, z którego pochodzą – powiedziała nadal rozbawiona.
Mimo starań co
poniektórych, aby zachować dystans, wampirzyca z każdym zamieniła
chociaż parę słów.
Kiedy wszystko
zaczęło się kończyć i większość osób zbierała się do
wyjścia, Dumbledore podszedł do Diany.
– Do ministerstwa
udamy się zaraz po świętach, więc jeśli byś zechciała do tego
czasu pozostać gościem tutaj, to nie będzie problemu –
zaproponował. – Na pewno będzie ciekawie i bez problemu
przedyskutujemy wszystko co pozostało niejasne – przekonywał ją,
kiedy dziewczyna nie udzieliła odpowiedzi.
– W sumie to
zaproszenie jest mi bardzo na rękę. W tym okresie nie bardzo pasuje
mi atmosfera mrocznego zamku pana Riddle’a i nie sądzę, aby mój
dom pod Londynem był już gotowy – przyznała szczerze. – Ale
nie mogę przyjąć tego zaproszenia od Pana. Z tego co wiem, ten dom
należy do pana Blacka – powiedziała to lekko, ale uważny
obserwator mógłby wychwycić nutki oburzenia.
– Syriusz zgodził
się, aby jego dom rodzinny służył jako Kwatera Główna i na
pewno chętnie będzie cię gościł, zwłaszcza, że przyniosłaś
mu taki prezent. – Oczy Dumbledore’a iskrzyły się jak zawsze,
ale w kącikach ust można było dostrzec napięcie.
– Zapewne ma pan
rację, niemniej… - zawiesiła głos.
Albus westchnął
ciężko. Dziewczyna była bardzo ostrożna względem niego. Było to
dość dziwne, zważywszy, że nie zachowywała się tak w stosunku
do innych członków Zakonu, wręcz przeciwnie. Nawet z Remusem
odbyła dość przyjazną rozmowę, mimo iż ten jest wilkołakiem, a
za tym jej naturalnym wrogiem.
Rozejrzał się za
właścicielem domu. Syriusz wraz z Remusem stali przy drzwiach i
rozmawiali.
– Remus, co ci
szkodzi zostać na noc? – Dumbledore usłyszał błagalny głos
Blacka. To podsunęło mu pewien pomysł.
– Syriuszu, możesz
osobiście zaprosić pannę Star do pozostania twoim gościem na
okres świąt – uśmiechnął się z odrobiną politowania. –
Najwyraźniej ta młoda dama hołduje starym zwyczajom i uważa, że
nie jestem właściwą osobą, aby jej składać takie propozycję.
– Oczywiście –
powiedział Syriusz, po czym odwrócił się do Remusa. – A ty nie
waż się wychodzić zanim na skończymy tej rozmowy. – Posłał
ostrzegające spojrzenie w stronę przyjaciela.
Lupin roześmiał
się cicho, a kiedy Syriusz się oddalił, uśmiechnął się
przepraszająco do dyrektora.
– Wybacz, Albusie,
ale wolałbym wykorzystać okazję – wyszeptał.
– Szczerze
powiedziawszy również chciałbym cię prosić, abyś został –
powiedział dyrektor.
– Dlaczego mam
zostać? – zapytał zdziwiony.
– Chciałbym, abyś
miał oko na pannę Star. – Nagle stał się poważny.
– To nie jest
dobry pomysł. Wampiry bardzo wysoko cenią swoją prywatność i
nienawidzą być szpiegowane. – Remusowi nie podobał się ten
pomysł.
– Nie proszę cię,
abyś ją śledził, ani nic z tych rzeczy, ale panna Star spędzi tu
parę dni. Wolałbym, aby ktoś na nią uważał. Słyszałeś, co
powiedziała, może nie chcieć wybaczyć zniewagi. Głupi żart
panów Weasleyów może zostać źle odebrany – tłumaczył już
drugi raz dzisiaj. – Poza tym jeśli postanowi wyjść, ktoś
zupełnie nieświadomie może być dla niej nieprzyjemny, lub co
gorsza, ktoś rozpozna w niej wampira i zaatakuje. Nie mam złych
intencji wobec niej – zawahał się. – Prosiłem już o to
Severusa, ale był bardzo niechętny. – przyznał Albus. – Choć
ostatecznie się zgodził. – dodał.
Oczywiście
stwierdzenie, iż Mistrz Eliksirów był niechętny, było
niedopowiedzeniem roku. Wyraźnie mu powiedział jak niemożliwe jest
to zadanie, a następnie jakie może mieć konsekwencje zarówno dla
szpiega, jak i całego Zakonu. Niepokojące było, że Minerwa, która
przypadkowo usłyszała ich rozmowę i poparła Severusa. Żadne nie
uznało jego argumentów.
– Severus zostaje
w Kwaterze?! – Remus podniósł nieco głos. Był zaskoczony tym z
wielu powodów. Po pierwsze zastanawiało go to, jak dyrektor
przekonał Snape’a, aby pozostał na Grimmanuld Place. Po drugie
jeśli Syriusza i Severusa zostawi się chociażby na chwilę samych,
na pewno się pokłócą. A wampiry były niezwykle zsolidaryzowane.
Nigdy nie pozwalały sobie na okazanie jakichkolwiek konfliktów
postronnych osobom. Remus zastanawiał się, czy dyrektor zdaje sobie
sprawę, jak niekorzystnie w oczach wampirzycy będą wyglądać
takie wewnętrzne kłótnie.
– Dobrze, zostanę
i będę mieć na nią oko na tyle, na ile będzie to możliwe. – A
przede wszystkim postaram się utrzymać pewną dwójkę możliwie
najdalej od siebie, dodał w myślach. Nie podobała mu się cała ta
sytuacja.
– Cieszę się
bardzo – powiedział Albus z zadowoleniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz