środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział II Pertraktacie


- Czy ty zdajesz sobie sprawę, co robisz? – wysyczał cicho Severus, kiedy tuż przed wejściem do kuchni przecisnął się do Diany. – Jeśli on się dowie… - zawiesił znacząco głos.
- Właśnie o to mi chodzi – mruknęła z czystą satysfakcją.
Choć pomieszczenie było przestronne nie starczyło miejsca, aby wszyscy mogli usiąść. Kuchnia była je wysprzątana, ale ściany były zszarzałe, a meble choć okazałe były wyraźnie nadgryzione zębem czasu. Dla wampirzycy przygotowano krzesło, które znajdowało się najdalej od okien, drzwi i kominka. Za nią stanął Severus. Ciężko było powiedzieć, czy oferuje młodej kobiecie wsparcie, czy raczej gotowy zaatakować od tyłu, jeśli jesteś zajdzie potrzeba. Dumbledore usiadł naprzeciwko dziewczyny po drugiej stronie stołu. Syriusz i Remus byli tuż za nim, a obok niego miejsce zajęła Minerwa. Przy dalszej części stołu siedzieli państwo Weasleyowie. Tonks kompletnie nie przejmując się wyraźnemu podziałowi zajęła miejsce obok wampirzycy. Po chwili wahania po drugiej stronie Diany usiadł Billi Weasley.
- Po co tu przyszłaś? – zaczął Syriusz nim ktokolwiek inny zdążył się odezwać.
- Jak już mówiłam panu Dumbledorowi, powodów jest wiele. Ale najważniejszy to zgromadzić dla mojego Mistrza informacje o planach i zamiarach obu stron, ich sposobie postępowania oraz poglądach na temat wampirów – powiedziała pewnie, choć jej postawa zdradzała zdenerwowanie. – Mam też ustalić, co każda ze stron może zaproponować nam po wojnie. Na tej podstawie mój Mistrz podejmie decyzję o tym, którą stronę poprą wampiry… – zawahała się na chwilę. – Aby być uczciwą dodam, że Mistrz liczy się z moją opinią.
- Rozumiem – powiedział Dumbledore, uważnie przyglądając się dziewczynie. – A pozostałe sprawy?
- Mój Mistrz życzy sobie, abym uzupełniła moją wiedzę i umiejętności w dziedzinach magicznych. Dlatego też chciałabym zostać przyjęta do Hogwartu i prosiłabym także o umożliwienie przystąpienia do egzaminów. Niestety istnieje pewien problem – powiedziała, patrząc dyrektorowi prosto w oczy. – Nie chciałabym, aby pewne informacje o mnie trafiły do opinii publicznej, a niestety muszę je teraz ujawnić, aby bariery szkoły mnie przepuścić. – Spojrzała na zgromadzonych. – Ale zanim cokolwiek powiem, chciałabym, abyście przysięgli na swoją magię, że nie zdradzicie mojego sekretu.
Dumbledore zawahał się. Nie chciał składać takich obietnic.
- Przysięgam – odezwał się głośno i wyraźnie Remus.
Parę osób spojrzało na niego z lekką konsternacją, ale większość ufała spokojnemu i wyważonemu wilkołakowi i poszła za jego przykładem. Niektórzy zwlekali, ale wampirzyca wbijała w nich przenikliwe spojrzenie, aż każdy złożył obietnicę. Najdłużej zwlekał Dumbledore, ale gdy został już tylko on dał słowo.
- W takim razie, czy byłabyś uprzejma podzielić się z nami tym sekretem? Zapytał dyrektor. Nie było to nic oczywistego, ale uważny obserwator mógłby dostrzec, że jest niezadowolony z tego, iż nie poczekano jaką on podejmie decyzję w kwestii przysięgi.
- Jestem Draculiną – powiedziała cicho i spokojnie.
Większość dorosłych drgnęła i odsunęła się nieznacznie od dziewczyny. Snape zmarszczył brwi. Tej informacji wampirzyca nie zdradziła Voldemortowi i śmierciożercą.
- A kim są Draculini? – W napiętej ciszy, która zapadła po słowach Diany, zadane szeptem pytanie Rona było doskonale słyszalne.
Zgromadzeni odwrócili się do chłopaka. Część spojrzeń dorosłych wyrażała naganę i dezaprobatę, część politowanie. Pozostali głównie uczniowie spojrzeli z zaciekawieniem na Hermionę.
Dziewczyna westchnęła z rezygnacją nad ignorancją przyjaciela, i kiedy nikt się nie odezwał, odpowiedziała:
- Draculini to rodzina królewska wampirów. Niektórzy uważają je za nad gatunek. Mają niesamowite zdolności tak fizyczne, jak i magiczne. Mówi się, że są wstanie kontrolować inne wampiry. Nazwa Drakulini wzięła się od imienia legendarnego hrabiego Draculi, który miał być pierwszym z nich – Spojrzała na Dianę – Były uważane za niezwykle okrutne i bardzo krwiożercze. – Oczy wampirzycy pociemniały, ale przytaknęła tym słowom. – W siedemnastym wieku siały postrach w całej wschodniej i środkowej Europie. Doprowadzało to zaciekłych polowań na nie, co sprawiło, ze pod koniec osiemnastego wieku uznano je za wymarłe. Co oczywiście okazało się nieprawdą. – ruchem ręki wskazała na Dianę – Ponownie pojawiły się pięćdziesiąt lat temu podczas jednej z ostatnich bitew w wojnie z Grindelwaltem. Było ich tylko troje, ale pokonali cały zastęp dementorów. – W tym momencie Diana prychnęła.
- Nikt nie został pokonany – powiedziała z niesmakiem. – W ogóle nie było walki. Po prostu nie pozwolono im przejść – uściśliła.
- Chcesz powiedzieć, że macie także władzę nad dementorami? – zapytał zaciekawiony Artur Weasley.
- Nie, ale mamy swoje sposoby na nich – wyjaśniła Diana. – Proszę mówić dalej, na razie masz w miarę rzetelne informację – zwróciła się do Hermiony, która nieco się speszyła.
- To już prawie wszystko, co o nich wiem – odezwała się po krótkim czasie. – Rzadko się ujawniają. Krążą tylko pogłoski, że zachowanie Draculinów bardzo się zmieniło od tego opisanego w księgach. Obecnie paru z nich bierze czynny udział w życiu politycznym w wschodniej europie. Niezależnie od wszystkiego są bardzo poważni i wysoko ceni się ich opinię. Chociaż są osoby, które uważają, iż Draculini mają władzę bardziej tytularną niż faktyczną nad wampirami. I wiedziałbyś to wszystko, gdybyś nie spał na Historii Magii! – Ostatnie zdanie Hermiona wykrzyczała Ronowi do ucha.
Diana i kilku członków Zakonu parsknęło śmiechem a Ron zrobił się purpurowy na twarzy. Atmosfera rozluźniła się.
- Przemyślimy twoje ewentualne przyjęcie do Hogwartu – stwierdził Dumbledore. – Coś jeszcze cię sprowadza? Mówiłaś, ze jest kilka powodów.
- Pozostałe nie są już tak ważne, ale nadal są istotne. Wiem, że wasze stanowisko nie jest jednoznaczne z postawą Ministra Magii, ale nie usłyszałam też abyście walczyli. Jestem zobowiązania podjąć rozmowy także z nimi. Doszły mnie pogłoski o ich konserwatywnych poglądach i uprzedzeniach względem co poniektórych nas. Byłoby szkoda, gdyby czyjeś pochopne słowa zmieniły bieg przyszłych wydarzeń. – Lekko zmrużyła oczy, a choć nie poruszyła się, jej postawa, stała się bardziej drapieżna – Poza tym niektórych obraz mogę nie zechcieć puścić płazem. – powiodła spojrzeniem po wszystkich – Zwłaszcza jeśli będą tyczyć się one osób, które cenię. – zamilkła na chwilę – Sugeruję więc, aby ktoś związany z Zakonem zechciał zostać moim rzecznikiem. Jeśli jednak nie zamierzacie pośredniczyć w moich kontaktach z Ministerstwem, to proszę, abyście polecili mi kogoś rzetelnego – zakończyła z uprzejmymi uśmiechem.
- Sądzę, ze będziemy mogli pomóc – powiedział Dumbledore. Miało to wiele korzyści i nie zamierzał przegapić możliwości kontrolowania rozmów wampirzycą a Ministerstwem. – Czy to wszystko? – zapytał.
Diana uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- W sumie to tak. – powiedziała, spoglądając wymownie na koszyk, który nadal trzymał Syriusz.
Snape wyraźnie zesztywniał. Nie wiedział do czego dąży Diana, ale był pewny, że mu się to nie spodoba.
Albus posłał jej pytające spojrzenie.
Wampirzyca westchnęła - Przyniesienie tutaj pana Pettigew ma kilka aspektów – zaczęła wyjaśnić. – Nie chodziło tylko o zemstę w wysublimowany sposób. Z nieznanych mi przyczyn Voldemort uznał, że go poprę w tej wojnie. Nie wiem, skąd doszedł do takich wniosków, ale niezmiernie mnie to irytuje. – To co mówiła, odbijało się w wyrazie jej twarzy. – Jeśli zastanie ogłoszone aresztowanie Pettigew’a, pan Riddle będzie wiedział, że to ja. A to zmusi go by ponowie przemyśleć swoje poglądy, co do mojej poparcia. – Satysfakcja w jej głosie była wyraźnie słyszalna.
- A nie będzie na ciebie wściekły? – zapytał Harry nieco zdziwiony postępowaniem wampirzycy.
- Pewnie będzie, ale nie bardzo może mi cokolwiek z tego powodu zrobić. – odparła z tajemniczym uśmieszkiem. – Sam mi go podarował 
- Sam-Wiesz-Kto dał ci swojego śmierciożercę! – krzyknęła zaskoczona Tonks. – Ale dlaczego?!
- No cóż… – wzruszyłam ramionami – pan Pettigew podsłuchiwał moją prywatną rozmowę z Voldemortem. Na dodatek wcześniej ośmielił się przeszukał mój pokój w Mrocznym Zamku. W zamian za zapomnienie o takiej bezczelności, dostałam prawo do zrobienia z nim, co zechcę. Choć wątpię, aby Voldemort to przewidział – dodała z przebiegłym uśmieszkiem.
- Masz pokój w Mrocznym Zamku! – krzyknął zaskoczony Ron.
- Tak. Coś w tym dziwnego? – Dziewczyna wyglądała na skonsternowaną. – Pan Riddle prawie nigdy nie uchybił mi swoim zachowaniem.
Po tym słowach zapadła niezręczna cisza. Nawet Snape był zaskoczony swobodą z jaką o tym mówiła.
- Podejrzewam, że macie do mnie parę pytań – odezwała się Diana.
- Skąd mamy wiedzieć, że nas nie zdradzisz? – Pierwszy pytanie zadał Syriusz.
- Mogę złożyć na krew – odparła. Parę osób poruszyło się niespokojnie.
- O co chodzi? – szepnął Harry do Hermiony. Miał szczerą nadzieję, ze nie było tego na lekcjach. Grenger skrzywiła się z niechęcią.
- Wampir nie może złamać takiej przysięgi, bo inaczej jego własna krew stanie się dla niego trucizną. – Spojrzała na Dianę, która patrzyła na nią przenikliwie swoimi fioletowymi oczami. – Takie przysięgi są składane niezwykle rzadko. Wampiry z reguły wybierają wieczystą przysięgę, gdyż w przypadku jej złamania śmierć jest natychmiastowa. Zatruta krew zabija powoli i niezwykle boleśnie – zakończyła Hermiona niepewnie.
- Zasadniczo masz rację, ale jest jeszcze jedna istotna różnica. Przysięgę wieczystą trzeba dotrzymać niezależnie od okoliczności. Natomiast przysięga krwi obowiązuje tylko do chwili, gdy osoba, której się przysięgało, jest uczciwa wobec ciebie. Jeśli zdradzi lub zacznie działać przeciw tobie, ty jesteś zwolniona z danego słowa. – Diana przeniosła spojrzenie na Dumbledore’a. Chwilę mierzyła go wzrokiem, po czym zapytała: - Przyjmie pan moją przysięgę?
- Sądzę, że zajmiemy się tym później – powiedział Albus, uśmiechając się, ale nie tak promienie jak zwykle.
Remus zauważył błysk czerwieni w oczach dziewczyny. Już chciał się odezwać, kiedy zrobiła to za niego McGonagall.
- Powinniśmy się tym zająć od razu, Albusie. To wszystkich uspokoi, a ty na pewno nie złamiesz reguł przysięgi i nie skrzywdzisz tej dziewczyny. 
Diana uśmiechnęła się i pokiwała przecząco głową, ale się nie odezwała. Opiekunka Gryffindoru spojrzała na nią z naganą.
- Po prostu jestem dorosła. Przemieniono mnie jako siedemnastolatkę, ale miało to miejsce parę ładnych lat temu. Mam trzydzieści osiem lat.
Kilka osób spojrzało na nią z osłupienia. Niby wampirzyca mogła mieć i parę stuleci, ale jakoś trudno było pamiętać o tym, mając przed oczami nastolatkę. Severus parsknął zaskoczony, że Dina jest nieznacznie/niewiele starsza od niego. 
- Co oznacza zdradę w twoim rozumieniu? – Na Albusie wiek dziewczyny nie robił wrażenia. Dla niego i tak była dzieckiem. Szczerze powiedziawszy był zaskoczony, że wampiry wysłały kogoś tak młodego.
- Działania przeciwko mnie lub na szkodę mojego gatunku, oraz skrzywdzenie moich przyjaciół. – Jej spojrzenie znów było badawcze i utkwione w dyrektora.
- Kogo zaliczysz do swoich przyjaciół? – W postawie Dumbledore był nietypowy chłód. Podczas tej rozmowy już drugi raz został wmanewrowany w niechcianą przysięgę.
- W Anglii? Na razie Severus. Mam także dobre relacje z Lucjuszem Malfoyem, które zapewne wkrótce przejdą w przyjaźń. Jest też parę osób w innych krajach, ale wątpię, aby musiał je pan brać pod uwagę – wyjaśniła Diana, coraz bardziej podejrzliwie przyglądając się Dumbledore’owi. Jej fioletowe oczy przybrały purpurowy odcień.
- Nie mogę obiecać, że nic się nie stanie panu Malfoyowi – odparł dyrektor z dobrotliwym uśmiechem.
- Jest wysoce prawdopodobne, że do tego czasu będę posiadała już wystarczającą wiedzę, aby przedstawić mojemu Mistrzowi sytuację. A on zadecyduję o dalszych działaniach. – powiedziała z powagą.
Snape wyciągnął z kieszeni niewielki nożyk i podał Dianie. Widział jak składała taką samą przysięgę Czarnemu Panu, więc wiedział czego wampirzyca będzie potrzebowała.
Dziewczyna przyłożyła go do ręki i spojrzała wyczekująco na Dumbledora. Dyrektor skinął jej przyzwalająco głową.
– Na moją krew przysięgam nie przekazywać żadnych informacji o Zakonie Feniksa, jego członkach oraz planach Lordowi Voldemortowi, Śmierciożercą lub osobą z nimi powiązanymi. Przysięga również nie uczynić żadnej krzywdy należącym do Zakonu, ich rodziną i przyjaciołom – choć nie było żadnych widocznych oznak wszyscy czuli jak z każdym słowem wampirzycy w pomieszczeniu narasta moc – Albusie Persiwalu Wulfryku Brianie Dumbledore czy przyjmujesz przysięgę i zobowiązujesz się przestrzegać jej warunków? – Magia wcześniej równomiernie rozchodząca się po kuchni teraz skupiła się woku Diany i Dumbledora.
– Przyjmuję – powiedział Albus.
Wszyscy odetchnęli gdy magia wniknęła w wampirzyce i dyrektora.



czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział I Niezapowiedziany Gość

Była Wigilia Bożego Narodzenia i prawie wszyscy członkowie Zakonu byli już obecni na Grimmauld Place 12. Nieobecny miał być tylko Alastor Moody. Z rozpoczęciem świętowania czekano tylko na przybycia Dumbledore’a. Pan Weasley, który dopiero co wyszedł za szpitala siedział przy stole. Panowała wesoło świąteczna atmosfera i tradycyjna krzątanina, towarzysząca przygotowania do uroczystej kolacji. 
Harry wraz z Ronem usiedli na parapecie okna na półpiętrze. Przez szybę obserwowali jak świeży śnieg powoli pokrywa zaniedbany placyk. W pewnym momencie na ulicę weszła dziewczyna, niosąca koszyk. I pewnie nie zwróciłoby to ich uwagi, gdyby nie fakt, że miała na sobie tylko lekką sukienkę na ramiączkach. Sytuacja stała się jeszcze dziwniejsza, gdy dziewczyna popatrzyła się na dom z numerem jedenaście, a następnie trzynaście. Chwile stała, obserwując na zmianę oba budynki, po czym usiadła na zdewastowanej ławce.
- Co ona tam robi?- zapytał Ron.
- Siedzi - odpowiedział Harry, nawet nie zastanawiając się co mówi. Skupił się na dziewczynie. Ocenił jej wiek na około siedemnaście lat.
- Zauważyłem – powiedział kąśliwie Ron – ale ja się pytam, co ona w ogóle tutaj robi?
- A skąd niby ja mam to wiedzieć? - zapytał zaskoczony Harry.
Dziewczyna nadal siedziała, strzepując tylko śnieg ze swoich długich do pasa blond włosów.
- Co robicie? – Harry aż podskoczył, gdy nagle obok aportowali się bliźniacy.
- Tam siedzi dziewczyna. I ma na sobie tylko cienką sukienkę – wyjaśnił usłużnie braciom Ron. – Na ramiączkach – podkreślił.
Bliźniacy wyjrzeli przez okno. 
- Ładna – powiedział jeden z nich. 
- Nawet bardzo – dodał drugi.
- Tak, ale zobaczcie, jak jest ubrana. Mamy przecież zimę – rzekł Ron, wyraźnie poruszony tym faktem.
– Szkoda, że nie możemy jej zaprosić – mruknęli jednocześnie bliźniacy.
- Co tutaj się dzieje, że nie można przejść. – Wszyscy natychmiast obrócili się w stronę pytającego.
Severus Snape przyglądał im się z dezaprobatą. Wszyscy byli mocno zaskoczeni, gdy Mistrz Eliksirów przyjął zaproszenie na wspólne świętowanie. 
Któryś z bliźniaków wskazał na okno. Snape przecisnął się do niego i spojrzał na zaśnieżoną ulice. Kiedy dostrzegł dziewczynę, zbladł gwałtownie. 
- Niemożliwe - warknął i szybko zszedł do kuchni, gdzie zebrali się członkowie Zakonu. - Niech ktoś natychmiast wezwie Dumbledore’a. - usłyszeli jeszcze z dołu jego głos.
* * *
- Jesteś pewien, Severusie? - zapytała Molly Weasley. - Ona nie wygląda groźnie. – Parę osób jej przytaknęło.
- Wiem, co mówię. Ona była z Czarnym Panem - powiedział zirytowany Snape. Te pytanie zadano mu po raz piąty.
Członkowie Zakonu oraz goście nerwowo oczekiwali pojawienie się Dumbledore’a, uważnie obserwując nieświadomą, że ją obserwują. Siedziała spokojnie na zniszczonej ławce. Mimo nieodpowiedniego jak na tą porę roku stroju, nie było widać, aby marzła. Nikt nie miał pomysłu skąd dziewczyna wiedziała, że są akurat tutaj, a Snape nie mówił zbyt wiele, gdyż jak stwierdził Albus kazał zachować to w tajemnicy. 
- Moi drodzy. – Od okien oderwał ich głos oczekiwanego dyrektora.
Wszyscy zaczęli od razu zadawać pytania, jeden przez drugiego tak, że nie dało się nic zrozumieć. Dumbledore podniósł ręce, prosząc o ciszę.
- Co się takiego stało? – zapytał, jak zwykle pogodny starzec.
Wszyscy spojrzeli na Severusa, który wszczął alarm. 
-  Dyrektorze, to jest Diana Star, o której już panu mówiłem. Ta, która zjawiła się trzy tygodnie temu - powiedział z naciskiem Snape. 
- Jesteś pewien? - Na twarzy Dumbledore’a pojawił się niepokój.
- Tak – odpowiedział Mistrz Eliksirów, zdenerwowany już tym całym dopytywaniem.
- Albusie, nie uważasz, że należą się nam jakieś wyjaśnienia - odezwała się profesor McGonagall. Parę osób ją poparło. 
Stary czarodziej westchnął, po czym zabrał głos. 
- W trakcie letnich wakacji skontaktowałem się z przedstawicielem  wampirów. - W kuchni rozszedł się pomruk zaskoczenia. Nikt, poza Severusem, nic o tym nie wiedział. – Voldemort zrobił to samo – kontynuował Dumbledore, nie zwracając uwagi na zgromadzonych. – Zostałem miło przyjęty i wysłuchany. Na koniec obiecano mi,  że przekażą moją prośbę o pomoc, ale dopóki nie otrzymają wyraźnych instrukcji od swoich przywódców zachowają neutralność. Podobną odpowiedź otrzymał Voldemort. Od tamtego czasu nie odzywali się, aż do pierwszych dni grudnia, gdy zjawiła się panienka Star – zakończył dyrektor Hogwartu.
- Diana powiedziała Czarnemu Panu, że została przysłana, aby ocenić, po której stronie lepiej opłaci się stanąć jej gatunkowi - wtrącił Snape.
- Przecież to oczywiste - rzucił Syriusz. – Jeśli wygra ten gad, pozwoli im robić co tylko zechcą.
- Niekoniecznie – zaoponował Severus. – Wampiry nie są tak krótkowzroczne jak ty Black. Potrzebują ludzi, aby żyć, więc nie w smak im masowe mordy – uśmiechnął się ironicznie, zauważając zmieszanie u co poniektórych, gdy to mówił. – Poza tym, żywią się głównie mugolską krwią. Dążenie Voldemorta do usunięcia mugoli raczej im nie pasuje – dodał kąśliwie.
- Skąd to wiesz Snape? – zapyta zirytowany Syriusz.
- Zgadnij, Black – spojrzał na niego ironicznie. – Może od wampirzycy, która czeka za drzwiami?
- Ciągnie swój do swego co? – odgryzł mu się Syriusz.
Snape uniósł brwi ze zdziwienia, po czym uśmiechnął się szyderczo. 
- Black, nie spodziewałem się po tobie tak wysublimowanego komplementu.
Niektórzy spojrzeli na Mistrza Eliksirów dziwnie, nie rozumiejąc o co mu chodzi. 
- W każdym bądź razie. – Dumbledore przerwał zaległą ciszę. - Wampiry w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat nie sprawiły nikomu kłopotów. Przyczynił się za to do rozwiązywania niektórych lokalnych problemów – wyjaśnił rzeczowo dyrektor. 
- Więc co zrobimy? – zapytał niezadowolony Syriusz.
- Sądzę, że najlepiej będzie zaprosić ją do środka i przekonać się, co ją sprowadza - odparł spokojnie dyrektor.
- Co? Pan chyba żartuje! - krzyknął oburzony Łapa, a wielu innych go poparło.
- Niestety, ale muszę zgodzić się z Blackiem, to nie jest zbyt rozsądne. – Severus, mimo iż poznał już trochę dziewczynę, miał też pewne wątpliwości.
- A ja uważam, że dyrektor ma racje - wtrącił Remus. - Jeśli chcemy ich pomocy, powinniśmy okazać im szacunek i choć minimalne zaufać – próbował przekonać wszystkich Lupin. Sam miał mnóstwo powodów, aby unikać kontaktu z wampirami, ale trochę lepiej je rozumiał niż inni. – Ona i tak już wie, gdzie mieści się kwatera. Różnica będzie, że ją zobaczy – nalegał mężczyzna.
- Ona wstaje – krzyknął Ron. 
Dumbledore rozejrzał się po wszystkich i westchnął. 
- Czy jeszcze ktoś ma coś do dodania? - zapytał grzecznościowo. Wiedział, że większość ma inne zdanie, ale bez argumentów mu się nie przeciwstawią. Ostatecznie to on był Strażnikiem Tajemnicy tego miejsca. – Severusie, zabierz uczniów na górę i poczekajcie tam. - Może zamierzał zaryzykować tajność głównej kwatery, ale nie chciał narażać Snape'a bardziej niż to było konieczne.
- To zupełnie zbędne, ona już wie, że jestem szpiegiem - powiedział zrezygnowany Severus.
Na chwilę zapadła cisza.
- Ej, ona odchodzi – krzyknął ponownie Ron.
Nie mając czasu na roztrząsanie słowa Mistrza Eliksirów, Dumbledore wyszedł na zewnątrz, aby porozmawiać z przybyłą. Przez okno wszyscy przyglądali mu się uważnie, gotowi interweniować na najmniejszy znak.
- Dobry wieczór - zwrócił się do dziewczyny z dobrotliwym wyrazem twarzy.
- Dobry wieczór. Albus Dumbledore jak mniemam - odpowiedziała z uśmiechem. Miała niespotykane intensywnie fioletowe oczy.
- Zgadza się – potwierdził. - A ty jesteś Diana Star?
- Tak – odparła, po czym spojrzała na miejsce, gdzie łączyły się dom jedenasty z trzynastym. 
– A jednak trafiłam - mruknęła z nutą satysfakcji.
- Właśnie zastanawia mnie, co cię tu sprowadza? – powiedział dobrotliwie Albus.
- Masa powodów, ale najważniejszy to polecenie mojego Mistrza – odpowiedziała bardzo poważnym tonem. – Kiedy pięć miesięcy temu do dwójki wampirów baronów, władającymi hrabstwami Highland i Moray, skierowano prośbę o pomoc dwie walczące o Wielką Brytanie strony, zaczęto dyskutować o naszym udziale w tej wojnie – skrzywiła się lekko, jakby z niesmakiem. – Zdania wśród naszych hierarchów są bardzo podzielone, zarówno jeśli chodzi o sam udział, jak i wybór strony, którą powinniśmy poprzeć. Mój Mistrz stwierdził, że nie wypowie się dopóki nie pozna sytuacji z relacji zaufanej i obiektywnej osoby. W tym celu przysłał mnie. – Uśmiechnęła się szelmowsko, lecz na swój sposób uroczo. – Muszę zaznaczyć, że decyzja mojego Mistrza będzie wiążąca dla całego gatunku – dodała, na koniec poważniejąc.
- Czy mogę wiedzieć, dlaczego najpierw skontaktowałaś się z Voldemortem? – zapytał rzeczowo. Zastanawiał się też, kim może być jej Mistrz, że ma taką władzę.
- Ponieważ łatwiej mi było się z nim skontaktować niż z panem - powiedziała Diana, jakby było to coś oczywistego.
-  Jakoś nie mogę w to uwierzyć - wyraził swoją wątpliwość. Przecież się nie ukrywał. Był dyrektorem Hogwartu i prawie zawsze można było go tam zaleź.
- Och, oficjalnie to ja mogłam się z panem spotkać, ale nie o to mi chodziło. Poza tym, czy bariery szkoły by mnie przepuściły? – uniosła brwi pytająco.
Dumbledore zdał sobie sprawę, że istotnie to mogłoby stanowić problem, lecz nadal nie wyjaśniało, czemu nie wysłała chociaż sowy z prośbą o spotkanie. 
- Poza tym, łatwiej wytropić śmierciożercę niż członka Zakonu, którego można śledzić. Nie macie żadnego znaku rozpoznawczego – uśmiechnęła się nieco kpiąco na te nawiązanie – ani oficjalnej listy ich członków. Ciężko było zdobyć pewność, że dana osoba należy do Zakonu, aby potem za nią podążyć – zakończyła wyjaśnianie.
- A jak ci się w końcu udało? - Dumbledore chciał jak najszybciej naprawić ten błąd w zabezpieczeniach.
- Macie w swoich szeregach wilkołaka. – Przy ostatnim słowie jej głos drgnął. – Dostałam informacje, że jeden z nich może należeć do Zakonu, później wyczułam go w kilku miejscach, gdzie prowadziliście swoje działania, i podążyłam jego śladem. Ale nie musi się pan tym martwić, poza wampirem nikt nie da rady tego powtórzyć.
To nie do końca uspokoiło Dumbledore’a, lecz przynajmniej miał trochę czasu na rozwiązanie tego problemu. 
- Nie jest ci zimno? – zawahał się. To było błahe pytanie, ale ciekawiło go.
- Nie w ludzkim pojęciu. – Wzruszyła ramionami. –  Jednakże przebywanie na mrozie jest dla mnie nieprzyjemne - dodała.
- Więc dlaczego się tak ubrałaś? – Albus uniósł brwi w pytającym geście.
- Liczyłam, że zwrócę waszą uwagę. Nie wiem, gdzie dokładnie macie swoją siedzibę. Ślad urywa się na tym placyku między domem jedenastym a trzynastym, ale nie prowadzi do żadnego z nich. – Znów spojrzała na miejsce, gdzie łączą się domy, mrużąc oczy. Po chwili pokręciła przecząco głową. – Wasze zabezpieczenia są doskonałe. Mimo iż wiem, że tam się coś znajduje, nie potrafię dostrzec najmniejszego śladu. Gratuluję. – Wampirzyca lekko skinęła głową na znak szacunku.
- W taki wypadku pozwól, że pokarzę ci to, czego nie widzisz. – Dumbledore uśmiechnął się dobrotliwie. –  Zapraszam cię na Grimmauld Place 12 – powiedział po chwili, gestem ręki wskazując na drzwi.
Choć Diana się nie odezwała, było widać, że jest mocno zaskoczona. 
- Coś nie tak? – zapytał Albus, kiedy dziewczyna nie ruszyła się.
- Spodziewałam się ukrytych drzwi lub czegoś podobnego, a nie całego budynku. – W jej głosie słychać było podziw.
Albus pozwolił sobie na mały uśmiech zadowolenia. Zaproponowała dziewczynie ramię i poprowadził ją do drzwi. Kiedy weszli do środka, wampirzyca znalazła się pod ostrzałem nieprzyjaznych spojrzeń. Choć starała się to ukryć, dyrektor Hogwartu dostrzegł, że jest speszona i nieco zdenerwowana.
- Dobry wieczór - przywitała się Diana.
Odpowiedział jej pomruk mniej lub bardziej wyraźnych powitań. Nikt jednak nie zaprosił jej dalej.
- Przepraszam, czy są tu może panowie Black i Lupin? – zapytała, zaskakując prawie wszystkich. Tylko Snape miał pewne przeczucie, które wcale mu się nie podobało. 
Black, który stał naprzeciw wampirzycy, zrobił pół kroku do przodu. 
- Słucham – odezwał się, a w jego głosie słychać było wyzwanie. 
Po chwili u jego boku stanął Lupin. Kiedy Diana na niego spojrzała, coś nieokreślonego błysnęło w jej fioletowych oczach.
- To dla panów – powiedziała i podała koszyk Syriuszowi.
Łapa wyjął różdżkę, po czym sprawdził koszyk zaklęciem, i gdy nic nie wykazało, otworzył go. Przez chwile patrzył marszcząc brwi, a potem nagle w głębokim szoku upuścił koszyk i z otwartymi ustami zaczął kręcić przecząco głową. 
Koszyk nie spadł jednak więcej niż cal, gdyż dziewczyna go zatrzymała. Nic nie powiedziała, nie użyła różdżki, nie wykonała nawet najmniejszego gestu, tylko intensywnie wpatrywała się w koszyk. I choć było to proste zaklęcie, aby wykonać je w taki sposób, trzeba było być niezwykle biegłym w sztuce magicznej. 
- Na Merlina, co tam jest? – zapytał Remus, biorąc koszyk i zaglądając do środka. On również na początku wydawał się nie rozumieć, co widzi, ale po chwili i u niego można było dostrzec szok – Glizdogon – wszeptał pobladły.
Wszyscy spojrzeli na Diana. Wampirzyca tylko wzruszyła ramionami. 
- Nadepnął mi na odcisk, ale najpierw się przechwalał jaki to był sprytny. Nie wiedział tylko, że wampiry wyższych klas brzydzą się zdrady. Zwłaszcza przyjaciół. - W oczach wampirzycy było widać mieszankę nienawiści i pogardy tak skondensowaną, że aż przerażała. - Chciałam go zabić, ale uznałam, że lepiej będzie to rozwiązać inaczej - powiedziała beznamiętnie. 
- Syriuszu, teraz wreszcie będziesz wolny - powiedział Harry z nieskrywaną radością.
Wampirzyca zmierzyła nastolatka oceniającym spojrzeniem. Nie było wątpliwości, że od razu rozpoznała złotego chłopca.
- Też tak myślę – mruknęła. – Sądzę, że powinniśmy omówić parę spraw. Chętnie odpowiem też na wszystkie pytania – powiedziała spokojnie, zmieniając temat.
Dumbledore rozejrzał się po zebranych. Członkowie Zakonu nadal byli ostrożni, ale wampirzyca zdobyła ich przychylność. To sprytne i przemyślane zachowanie dało do zrozumienia Albusowi, jak potężnym sprzymierzeńcem bądź wrogiem może być sama panna Star.
- To niegrzecznie trzymać gościa w holu – powiedziała Molly Weasley. – Przejdźmy może do kuchni.
Kiedy wszyscy skierowali się do zamierzonego celu, powstało małe zamieszania.
- Dziwne, że portret pani Black się nie odezwał – powiedział zaskoczony jeden z bliźniaków.
Nikt nie dostrzegł jednak lekkiego skrzywienia ust Diany.

środa, 2 kwietnia 2014

O mnie (1)

O mnie (1)
Może kogoś interesuje sama autorka. Macie do mnie pytania o bohaterów, o mnie, o sens życia? Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Postaram się więc odpowiadać mądrze. Postaram, ale nie gwarantuję. Zawsze pod tytułami o mnie będę się nieco wywnętrzać. Nie trzeba tego czytać (choć ten jeden wpis sugerowałabym, aby jednak przeczytać), ale będzie mi miło. Czasami w tej części pojawią się też pytania, czego chcecie od fan fika, jeśli stanę na jakimś rozdrożu i nie będę umiała sama zdecydować, a Duszek da mi wolną rękę lub uzna, że to moje opowiadanie i mam sama zdecydować. Liczę wtedy na was drodzy (naprawdę drodzy, to nie zwrot grzecznościowy, czytelnik to bardzo deficytowa i wartościowa osoba) czytelnicy. Niektórzy, pisząc na blogach, piszą dla siebie. Pisząc dla siebie zostawiamy u siebie, a nie publikujemy w Internecie. Inni piszą, że zakładają bloga, aby publikować dla znajomych, wtedy sugeruję ograniczyć dostępność. Ja piszę publicznie, więc mój czytelnik ma prawo wymagać, a ja mam obowiązek wziąć odpowiedzialność za to co piszę. Więc wymagajcie ode mnie i owe wymagania umieszczajcie. Dla mnie to też jest korzyść.
Z istotnych informacji to tyle.

Witam

Witam wszystkich
Chciałam zaprosić do przeczytania mojego bloga.
Będę umieszczała tutaj opowiadanie z gatunku fanfiction. Czego można się spodziewać? Na pewno skomplikowanej, wielowątkowej fabuły. Z opisu łatwo wywnioskować, że pojawią się postacie niekanoniczne, ale z pewnością będą mocno powiązane z bohaterami serii o Harrym Potterze. Będzie też dużo o przyjaźni i przywiązaniu oraz czasami sprzecznej lojalności.  Bohaterowie niejednokrotnie staną przed trudnymi wyborami lub wybór zostanie im zabrany i będą musieli sobie z tym poradzić. Dodatkowo pikanterii doda wampirzyca, nieskora dzielić się swoją historią. Za to bardzo zainteresowana wszystkimi naokoło.
Z ciekawostek ten fanfik ma swojego specyficznego Duszka. Jest sobie pewna osoba (później zawsze będę określała ją Duszkiem), z którą konsultuję to opowiadanie. Pomaga mi ona w logicznym rozplanowaniem wszystkich zawiłości jakie tu znajdziecie. Motywuje mnie i dba, abym pisała najlepiej jak umiem. Mogę tylko zapewnić, że bez owego Duszka nie powstałaby nawet linijka tekstu. Więc w tym miejscu dziękuję mojemu Duszkowi.
Jeśli chodzi o komentarze, ja sama nie lubię komentować, ale proszę, aby każdy po przeczytaniu wstawił jakiś komentarz. Nie musicie się rozpisywać, buźka uśmiechnięta lub smutna wystarczą. Ja rozumiem, że nie każdy lubi lub umie pisać szerokie komentarze. Ale z pewnością dużo bardziej docenię wypowiedzi dłuższe, a zwłaszcza konstruktywną krytykę. Spotkałam się parokrotnie ze stwierdzeniem, że nie będzie następnego rozdziału, póki nie będzie X komentarzy. Zabić za mało, za takie stwierdzenie. Niezależnie, ile komentarzy będzie, ja będę pisać tak długo, jak dam radę, ważne żeby był choć jeden komentarz.
Jeśli już teraz lub później macie jakieś pytania lub sugestie, piszcie. Jestem ich bardzo ciekawa i nie muszą być koniecznie ściśle związane z fanfikiem. To mniej więcej wszystko.
To mniej więcej wszystko
Z niepewnym uśmiechem
Darmir.

Obserwatorzy