- Czy ty zdajesz
sobie sprawę, co robisz? – wysyczał cicho Severus, kiedy tuż
przed wejściem do kuchni przecisnął się do Diany. – Jeśli on
się dowie… - zawiesił znacząco głos.
- Właśnie o to mi
chodzi – mruknęła z czystą satysfakcją.
Choć pomieszczenie
było przestronne nie starczyło miejsca, aby wszyscy mogli usiąść.
Kuchnia była je wysprzątana, ale ściany były zszarzałe, a meble
choć okazałe były wyraźnie nadgryzione zębem czasu. Dla
wampirzycy przygotowano krzesło, które znajdowało się najdalej od
okien, drzwi i kominka. Za nią stanął Severus. Ciężko było
powiedzieć, czy oferuje młodej kobiecie wsparcie, czy raczej gotowy
zaatakować od tyłu, jeśli jesteś zajdzie potrzeba. Dumbledore
usiadł naprzeciwko dziewczyny po drugiej stronie stołu. Syriusz i
Remus byli tuż za nim, a obok niego miejsce zajęła Minerwa. Przy
dalszej części stołu siedzieli państwo Weasleyowie. Tonks
kompletnie nie przejmując się wyraźnemu podziałowi zajęła
miejsce obok wampirzycy. Po chwili wahania po drugiej stronie Diany
usiadł Billi Weasley.
- Po co tu
przyszłaś? – zaczął Syriusz nim ktokolwiek inny zdążył się
odezwać.
- Jak już mówiłam
panu Dumbledorowi, powodów jest wiele. Ale najważniejszy to
zgromadzić dla mojego Mistrza informacje o planach i zamiarach obu
stron, ich sposobie postępowania oraz poglądach na temat wampirów
– powiedziała pewnie, choć jej postawa zdradzała zdenerwowanie.
– Mam też ustalić, co każda ze stron może zaproponować nam po
wojnie. Na tej podstawie mój Mistrz podejmie decyzję o tym, którą
stronę poprą wampiry… – zawahała się na chwilę. – Aby być
uczciwą dodam, że Mistrz liczy się z moją opinią.
- Rozumiem –
powiedział Dumbledore, uważnie
przyglądając się dziewczynie. – A pozostałe
sprawy?
- Mój Mistrz życzy
sobie, abym uzupełniła moją wiedzę i umiejętności w dziedzinach
magicznych. Dlatego też chciałabym zostać przyjęta do Hogwartu i
prosiłabym także o umożliwienie przystąpienia do egzaminów.
Niestety istnieje pewien problem – powiedziała, patrząc
dyrektorowi prosto w oczy. – Nie chciałabym, aby pewne informacje
o mnie trafiły do opinii publicznej, a niestety muszę je teraz
ujawnić, aby bariery szkoły mnie przepuścić. – Spojrzała na
zgromadzonych. – Ale zanim cokolwiek powiem, chciałabym, abyście
przysięgli na swoją magię, że nie zdradzicie mojego sekretu.
Dumbledore zawahał
się. Nie chciał składać takich obietnic.
- Przysięgam –
odezwał się głośno i wyraźnie Remus.
Parę osób
spojrzało na niego z lekką konsternacją, ale większość ufała
spokojnemu i wyważonemu wilkołakowi i poszła za jego przykładem.
Niektórzy zwlekali, ale wampirzyca wbijała w nich przenikliwe
spojrzenie, aż każdy złożył obietnicę.
Najdłużej zwlekał Dumbledore, ale gdy został już tylko on dał
słowo.
- W takim razie, czy
byłabyś uprzejma podzielić się z nami tym sekretem? Zapytał
dyrektor. Nie było to nic oczywistego, ale uważny obserwator mógłby
dostrzec, że jest niezadowolony z tego, iż nie poczekano jaką on
podejmie decyzję w kwestii przysięgi.
- Jestem Draculiną
– powiedziała cicho i spokojnie.
Większość
dorosłych drgnęła i odsunęła się nieznacznie od dziewczyny.
Snape zmarszczył brwi. Tej informacji wampirzyca nie zdradziła
Voldemortowi i śmierciożercą.
- A kim są
Draculini? – W napiętej ciszy, która zapadła po słowach Diany,
zadane szeptem pytanie Rona było doskonale słyszalne.
Zgromadzeni
odwrócili się do chłopaka. Część spojrzeń dorosłych wyrażała
naganę i dezaprobatę, część politowanie. Pozostali głównie
uczniowie spojrzeli z zaciekawieniem na Hermionę.
Dziewczyna
westchnęła z rezygnacją nad ignorancją przyjaciela, i kiedy nikt
się nie odezwał, odpowiedziała:
- Draculini to
rodzina królewska wampirów. Niektórzy uważają je za nad gatunek.
Mają niesamowite zdolności tak fizyczne, jak i magiczne. Mówi się,
że są wstanie kontrolować inne wampiry. Nazwa Drakulini wzięła
się od imienia legendarnego hrabiego Draculi, który miał być
pierwszym z nich – Spojrzała na Dianę – Były uważane za
niezwykle okrutne i bardzo krwiożercze. – Oczy wampirzycy
pociemniały, ale przytaknęła tym słowom. – W siedemnastym
wieku siały postrach w całej wschodniej i środkowej Europie.
Doprowadzało to zaciekłych polowań na nie, co sprawiło, ze pod
koniec osiemnastego wieku uznano je za wymarłe. Co oczywiście
okazało się nieprawdą. – ruchem ręki
wskazała na Dianę – Ponownie pojawiły się pięćdziesiąt
lat temu podczas jednej z ostatnich bitew w wojnie z Grindelwaltem.
Było ich tylko troje, ale pokonali cały zastęp dementorów. – W
tym momencie Diana prychnęła.
- Nikt nie został
pokonany – powiedziała z niesmakiem. – W ogóle nie było walki.
Po prostu nie pozwolono im przejść – uściśliła.
- Chcesz powiedzieć,
że macie także władzę nad dementorami? – zapytał zaciekawiony
Artur Weasley.
- Nie, ale mamy
swoje sposoby na nich – wyjaśniła Diana. – Proszę mówić
dalej, na razie masz w miarę rzetelne informację – zwróciła się
do Hermiony, która nieco się speszyła.
- To już prawie
wszystko, co o nich wiem – odezwała się po krótkim czasie. –
Rzadko się ujawniają. Krążą tylko pogłoski, że zachowanie
Draculinów bardzo się zmieniło od tego opisanego w księgach.
Obecnie paru z nich bierze czynny udział w
życiu politycznym w wschodniej europie. Niezależnie od
wszystkiego są bardzo poważni i wysoko ceni się ich opinię.
Chociaż są osoby, które uważają, iż Draculini mają władzę
bardziej tytularną niż faktyczną nad wampirami. I wiedziałbyś to
wszystko, gdybyś nie spał na Historii Magii! – Ostatnie zdanie
Hermiona wykrzyczała Ronowi do ucha.
Diana i kilku
członków Zakonu parsknęło śmiechem a Ron zrobił się purpurowy
na twarzy. Atmosfera rozluźniła się.
- Przemyślimy twoje
ewentualne przyjęcie do Hogwartu – stwierdził Dumbledore. – Coś
jeszcze cię sprowadza? Mówiłaś, ze jest kilka powodów.
- Pozostałe nie są
już tak ważne, ale nadal są istotne. Wiem, że wasze stanowisko
nie jest jednoznaczne z postawą Ministra Magii, ale nie usłyszałam
też abyście walczyli. Jestem zobowiązania podjąć rozmowy także
z nimi. Doszły mnie pogłoski o ich konserwatywnych poglądach i
uprzedzeniach względem co poniektórych nas. Byłoby szkoda, gdyby
czyjeś pochopne słowa zmieniły bieg przyszłych wydarzeń. –
Lekko zmrużyła oczy, a choć nie poruszyła się, jej postawa,
stała się bardziej drapieżna – Poza tym niektórych obraz mogę nie
zechcieć puścić płazem. – powiodła
spojrzeniem po wszystkich – Zwłaszcza jeśli będą tyczyć
się one osób, które cenię. – zamilkła na
chwilę – Sugeruję więc, aby ktoś związany z Zakonem
zechciał zostać moim rzecznikiem. Jeśli jednak nie zamierzacie
pośredniczyć w moich kontaktach z Ministerstwem, to proszę,
abyście polecili mi kogoś rzetelnego – zakończyła z uprzejmymi
uśmiechem.
- Sądzę, ze
będziemy mogli pomóc – powiedział Dumbledore. Miało to wiele
korzyści i nie zamierzał przegapić możliwości kontrolowania
rozmów wampirzycą a Ministerstwem. – Czy to wszystko? –
zapytał.
Diana uśmiechnęła
się z zadowoleniem.
- W sumie to tak. –
powiedziała, spoglądając wymownie na koszyk, który nadal trzymał
Syriusz.
Snape wyraźnie
zesztywniał. Nie wiedział do czego dąży Diana, ale był pewny, że
mu się to nie spodoba.
Albus
posłał jej pytające spojrzenie.
Wampirzyca
westchnęła - Przyniesienie tutaj pana Pettigew ma kilka aspektów –
zaczęła wyjaśnić. – Nie chodziło tylko o zemstę w
wysublimowany sposób. Z nieznanych mi przyczyn Voldemort uznał, że
go poprę w tej wojnie. Nie wiem, skąd doszedł do takich wniosków,
ale niezmiernie mnie to irytuje. – To co mówiła, odbijało się w
wyrazie jej twarzy. – Jeśli zastanie ogłoszone aresztowanie
Pettigew’a, pan Riddle będzie wiedział, że to ja. A to zmusi go
by ponowie przemyśleć swoje poglądy, co do mojej poparcia. –
Satysfakcja w jej głosie była wyraźnie słyszalna.
- A nie będzie na
ciebie wściekły? – zapytał Harry nieco zdziwiony postępowaniem
wampirzycy.
- Pewnie będzie,
ale nie bardzo może mi cokolwiek z tego powodu zrobić. –
odparła z tajemniczym uśmieszkiem. – Sam mi go podarował
- Sam-Wiesz-Kto dał
ci swojego śmierciożercę! – krzyknęła zaskoczona Tonks. –
Ale dlaczego?!
- No cóż… –
wzruszyłam ramionami – pan Pettigew podsłuchiwał moją prywatną
rozmowę z Voldemortem. Na dodatek wcześniej ośmielił się
przeszukał mój pokój w Mrocznym Zamku. W zamian za zapomnienie o
takiej bezczelności, dostałam prawo do zrobienia z nim, co zechcę.
Choć wątpię, aby Voldemort to przewidział – dodała z
przebiegłym uśmieszkiem.
- Masz pokój w
Mrocznym Zamku! – krzyknął zaskoczony Ron.
- Tak. Coś w tym
dziwnego? – Dziewczyna wyglądała na skonsternowaną. – Pan
Riddle prawie nigdy nie uchybił mi swoim zachowaniem.
Po tym słowach
zapadła niezręczna cisza. Nawet Snape był zaskoczony swobodą z
jaką o tym mówiła.
- Podejrzewam, że
macie do mnie parę pytań – odezwała się Diana.
- Skąd mamy
wiedzieć, że nas nie zdradzisz? – Pierwszy pytanie zadał
Syriusz.
- Mogę złożyć na
krew – odparła. Parę osób poruszyło się niespokojnie.
- O co chodzi? –
szepnął Harry do Hermiony. Miał szczerą nadzieję, ze nie było
tego na lekcjach. Grenger skrzywiła się z niechęcią.
- Wampir nie może
złamać takiej przysięgi, bo inaczej jego własna krew stanie się
dla niego trucizną. – Spojrzała na Dianę, która patrzyła na
nią przenikliwie swoimi fioletowymi oczami. – Takie przysięgi są
składane niezwykle rzadko. Wampiry z reguły wybierają wieczystą
przysięgę, gdyż w przypadku jej złamania śmierć jest
natychmiastowa. Zatruta krew zabija powoli i niezwykle boleśnie –
zakończyła Hermiona niepewnie.
- Zasadniczo masz
rację, ale jest jeszcze jedna istotna różnica. Przysięgę
wieczystą trzeba dotrzymać niezależnie od okoliczności. Natomiast
przysięga krwi obowiązuje tylko do chwili, gdy osoba, której się
przysięgało, jest uczciwa wobec ciebie. Jeśli zdradzi lub zacznie
działać przeciw tobie, ty jesteś zwolniona z danego słowa. –
Diana przeniosła spojrzenie na Dumbledore’a. Chwilę mierzyła go
wzrokiem, po czym zapytała: - Przyjmie pan moją przysięgę?
- Sądzę, że
zajmiemy się tym później – powiedział Albus, uśmiechając się,
ale nie tak promienie jak zwykle.
Remus zauważył
błysk czerwieni w oczach dziewczyny. Już chciał się odezwać,
kiedy zrobiła to za niego McGonagall.
- Powinniśmy się
tym zająć od razu, Albusie. To wszystkich
uspokoi, a ty na pewno nie złamiesz reguł przysięgi i nie
skrzywdzisz tej dziewczyny.
Diana uśmiechnęła
się i pokiwała przecząco głową, ale się nie odezwała.
Opiekunka Gryffindoru spojrzała na nią z naganą.
- Po prostu jestem
dorosła. Przemieniono mnie jako siedemnastolatkę, ale miało to
miejsce parę ładnych lat temu. Mam trzydzieści osiem lat.
Kilka
osób spojrzało na nią z osłupienia. Niby wampirzyca mogła
mieć i parę stuleci, ale jakoś trudno było pamiętać o tym,
mając przed oczami nastolatkę. Severus
parsknął zaskoczony, że Dina jest nieznacznie/niewiele starsza od
niego.
- Co oznacza zdradę
w twoim rozumieniu? – Na Albusie wiek dziewczyny nie robił
wrażenia. Dla niego i tak była dzieckiem. Szczerze powiedziawszy
był zaskoczony, że wampiry wysłały kogoś tak młodego.
- Działania
przeciwko mnie lub na szkodę mojego gatunku, oraz skrzywdzenie moich
przyjaciół. – Jej spojrzenie znów było badawcze i utkwione w
dyrektora.
- Kogo zaliczysz do
swoich przyjaciół? – W postawie Dumbledore był nietypowy chłód.
Podczas tej rozmowy już drugi raz został wmanewrowany w niechcianą
przysięgę.
- W Anglii? Na razie
Severus. Mam także dobre relacje z Lucjuszem Malfoyem, które
zapewne wkrótce przejdą w przyjaźń. Jest też parę osób w
innych krajach, ale wątpię, aby musiał je pan brać pod uwagę –
wyjaśniła Diana, coraz bardziej podejrzliwie przyglądając się
Dumbledore’owi. Jej fioletowe oczy przybrały purpurowy odcień.
- Nie mogę obiecać,
że nic się nie stanie panu Malfoyowi – odparł dyrektor z
dobrotliwym uśmiechem.
- Jest wysoce
prawdopodobne, że do tego czasu będę posiadała już wystarczającą
wiedzę, aby przedstawić mojemu Mistrzowi sytuację. A on zadecyduję
o dalszych działaniach. – powiedziała z powagą.
Snape wyciągnął z
kieszeni niewielki nożyk i podał Dianie. Widział jak składała
taką samą przysięgę Czarnemu Panu, więc wiedział czego
wampirzyca będzie potrzebowała.
Dziewczyna
przyłożyła go do ręki i spojrzała wyczekująco na Dumbledora.
Dyrektor skinął jej przyzwalająco głową.
– Na moją krew
przysięgam nie przekazywać żadnych informacji o Zakonie Feniksa,
jego członkach oraz planach Lordowi Voldemortowi, Śmierciożercą
lub osobą z nimi powiązanymi. Przysięga również nie uczynić
żadnej krzywdy należącym do Zakonu, ich rodziną i przyjaciołom –
choć nie było żadnych widocznych oznak wszyscy czuli jak z każdym
słowem wampirzycy w pomieszczeniu narasta moc – Albusie Persiwalu
Wulfryku Brianie Dumbledore czy przyjmujesz przysięgę i
zobowiązujesz się przestrzegać jej warunków? – Magia wcześniej
równomiernie rozchodząca się po kuchni teraz skupiła się woku
Diany i Dumbledora.
– Przyjmuję –
powiedział Albus.
Wszyscy odetchnęli
gdy magia wniknęła w wampirzyce i dyrektora.