czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział V Rozmowy przy kolacji

Odpowiedziała jej Diana, która właśnie zeszła ze schodów.
Nie sądzę, aby ta kobieta – wskazała na portret – miała dobry humor, ale nie zakłóci spokoju.
Skąd ta pewność? – zapytała profesor McGonagall.
Boi się, że mnie sprowokuje. Najprawdopodobniej miała do czynienia z wampirami z arystokracji – powiedziała Diana. Wydawała się być lekko zdegustowana.
A cóż w tym takiego przerażającego? – drążyła dalej profesorka, mrużąc oczy.
Diana uśmiechnęła się tylko tajemniczo i wślizgnęła się do kuchni, po czym podeszła do Dumbledore’a.
Zaraz po świętach udam się do Ministerstwa. Jeśli nie wyrażą sprzeciwu, przyjmę cię do Hogwartu – powiedział bez zbędnych wstępów dyrektor.
Na jakich warunkach? – zapytała wampirzyca, obserwując ostatnie przygotowania do kolacji z pewnym rozleniwieniem, które nie uszło uwadze Albusa.
Nie będziesz się żywić ludzką krwią dopóki będziesz uczęszczać do Hogwartu. Jeśli to zrobisz poza nim, bariery cię nie przepuszczą. Natomiast nie wiem, co się stanie, gdybyś spróbowała napić się czyjeś krwi w środku – powiedział spokojnie, ale poważnie, po czym dodał łagodniej: - Wiem, że to będzie trudne, dziecko, ale poradzisz sobie – spojrzał na nią z troską.
Diana cała zesztywniała.
Nie wie pan, o czym pan mówi. Chce mnie pan zagłodzić, dyrektorze? – pytanie wywarczała z nieukrywaną złością. Nikt nie zwrócił na nich uwagi, gdyż dźwięk ten zagłuszył gwar w kuchni.
Zdaję sobie sprawę, że krew zwierząt nie jest tak samo satysfakcjonująca… - mówił spokojnie i łagodnie.
Krew zwierząt nic nie pomoże, Dumbledore – przerwała mu. – Mówiono mi, że nie zrozumiesz. Nie wierzyłam. Naprawdę chcesz, aby po szkole chodził głodny wampir? – W jej głosie złość mieszała się z niedowierzaniem.
Wiem, że proces przestawienia się jest trudny i nieprzyjemny… - mówił już zdecydowanie oschlej, wyraźnie niezadowolony z postawy dziewczyny.
Wampirzyca ponownie mu przerwała, tym razem drwiącym śmiechem.
Nic o tym nie wiesz. – Zamknęła oczy i pokręciła głową. – Nie mniej mój Mistrz życzy sobie, abym poszła do Hogwartu, więc za bardzo i tak nie mam wyboru – powiedziała ze smutkiem. Znów spojrzała na osoby w kuchni. Kilka z nich rzucało w jej kierunku niepewne spojrzenia.
Wierzę, że kiedyś to zrozumiesz – powiedział znów łagodnie, kładąc jej rękę na ramieniu i ściskając ją lekko w pocieszającym geście, po czym odszedł w kierunku Snape’a.
Bardzo w to wątpię – mruknęła wampirzyca do siebie.
W co wątpisz? – zapytał Remus, który podszedł do dziewczyny. Widział, jak poruszyła ją rozmowa z dyrektorem. Sam nie uważał za najszczęśliwszy pomysł zabraniania jej picia ludzkiej krwi, ale rozumiał, czemu wszyscy nauczyciele przy tym obstawiali.
Nieistotne – rzeka cicho. Wydawała się być zmęczona. Westchnęła ciężko, po czym odwróciła się do niego z uśmiechem. – Panie Lupin, chciałam przeprosić za to, iż posłużyłam się pańskim śladem – powiedziała z autentycznym żalem.
Nie szkodzi. Rzeczywiście ciężko do nas trafić, jeśli nie zna się kogoś z Zakonu – powiedział z uśmiechem. – Poza tym, mów mi Remus. Jesteśmy w podobnym wieku, choć na to nie wygląda.
Dziewczyna przewróciła oczami.
Dobrze, ale jeśli ty również uczynisz mi tą przyjemność i będziesz zwracał się do mnie po imieniu. – Było widać, iż wampirzycy bawi zachowanie Remusa.
Cała przyjemność po mojej stronie – odparł.
Mogę zadać ci osobiste pytanie? – powiedziała, lekko ściągając brwi.
Proszę. Nie obiecuję, że odpowiem. – Zastanawiało go to, jakie to pytanie może mieć Diana po zaledwie paru minutach rozmowy.
Wampirzyca już otwierała usta, gdy nagle przesunęła wzrok nad jego ramię. Skrzywiła się i pokręciła z niedowierzaniem głową. Spojrzał w tamtym kierunku. Zobaczył wyraźnie zadowolonego Albusa. Jego oczy wydawały się jeszcze bardziej roziskrzone niż zwykle. Obok niego stała Minerwa zdecydowanie w gorszym nastroju. Mówiła coś wyraźnie czymś poruszona.
Słyszysz ich? – zapytał. Sam próbował coś zrozumieć ze słów Minerwy. Niestety gwar w pomieszczeniu mu to uniemożliwił.
Nie, ale domyślam się, o co chodzi. – Wyraźnie też nasłuchiwała.
Przez chwilę oboje obserwowali, jak Dumbledore z marnym skutkiem próbuje uspokoić swoją zastępczynie. Całym zdarzeniem zainteresował się też Kingsley Shacklebolt. Rosły auror podszedł do dyskutującej dwójki, niestety stanął tak, iż zasłonił widok Dianie i Remusowi. Oboje spojrzeli na siebie, próbując sobie przypomnieć na czym skończyli rozmowę.
Chciałaś o coś zapytać – przypomniał dziewczynie Remus.
Tak. Zastanawiam mnie, czemu wilkołak szuka towarzystwa wampira. Nasze rasy żywią do siebie głębokie animozje nie bez powodu. – Przyglądała mu się uważnie.
Masz niezwykły sposób wypowiadania się – zauważył, dając sobie chwilę do namysłu. Nie był pewien na ile powinien być szczery.
Też byś tak mówił, gdyby uczyła cię osoba, która ostatni raz była w Anglii z trzysta lat temu. Gdyby nie mój brat, który pomógł mi opanować współczesną Angielszczyznę, posługiwałabym się językiem sprzed rewolucji przemysłowej – mruknęła wyraźnie podirytowana.
Remus się roześmiał. Nie wątpił, że mogło być to frustrujące. Kiedy się uspokoił, dostrzegł, że wampirzyca czeka na odpowiedź na swoje pytanie. Westchnął ciężko.
Może dlatego, ze sądzę iż potrzebujesz kogoś, kto zrozumie twoją złość na zakaz picia ludzkiej krwi. Może dlatego, że mam nadzieje, że to ty zrozumiesz mnie. Pewnie też, aby działać jako bufor między tobą a niektórymi mniej entuzjastycznymi członkami Zakonu. – Jego spojrzenie powędrowało do paru osób, które przyglądały się im bardzo nieufnie. – Nie wiem. Pewnie wszystko po trochu i paru innych rzeczy – zakończył, wzruszając ramionami.
Diana uśmiechnęła się do niego szeroko, prezentując swoje wampirze uzębienie.
Jesteś młodym wilkiem, prawda?
Jeśli pytasz, czy dawno temu zostałem przemieniony, to stało się to, kiedy byłem nastolatkiem. – Starał się mówić nadal normalnie, ale w głębi duszy nadal odczuwał żal, że doszło do tego tak wcześnie.
Diana zmrużyła oczy.
Ale nigdy tego nie zaakceptowałeś – bardziej stwierdziła niż zapytała.
Zaakceptowałem – zaczął zaskoczony zmianą nastawiania Diany. Kobieta przerwała mu.
Zaakceptowałeś, że nic się z tym nie da zrobić. Zaakceptowałeś wilkołactwo jako chorobę. Ale nie zaakceptowałeś wilka w sobie jako towarzysza. Brata. – Ostatni fragment powiedziała z wyraźnym smutkiem. – Pewnie nie dopuszczasz go do swojej świadomości poza pełnią.
Oczywiście, że nie – powiedział lekko oburzony tym pomysłem Remus.
Diana pokręciła z rezygnacją głową.
Nawet nie wiesz, ile tracisz. Gdybyś spróbował z nim współistnieć, a nie spychał go do podświadomości, dałoby ci to naprawdę wiele – powiedziała, i zostawiając skonsternowanego Remusa, oddaliła się.
***

Uroczysta kolacja mijała w miłej atmosferze. Diana dużo mówiła, ale wyłącznie nieszkodliwe anegdoty i historyjki ze swojego życia. Przez dłuższą chwilę dyskutowała z Albusem i Filusem Flitwickem o różnorodnych tradycjach Bożonarodzeniowych. Nauczyciel zaklęć zapytał ją nawet o to, jakie tradycje związane z tym świętem mają wampiry. Diana roześmiała się głośno.
Nie posiadamy takich. Według wszystkich religii chrześcijańskich wampiry są przeklęte. Nieliczni z nas, którzy wierzą, zachowują tradycje regionu, z którego pochodzą – powiedziała nadal rozbawiona.
Mimo starań co poniektórych, aby zachować dystans, wampirzyca z każdym zamieniła chociaż parę słów.
Kiedy wszystko zaczęło się kończyć i większość osób zbierała się do wyjścia, Dumbledore podszedł do Diany.
Do ministerstwa udamy się zaraz po świętach, więc jeśli byś zechciała do tego czasu pozostać gościem tutaj, to nie będzie problemu – zaproponował. – Na pewno będzie ciekawie i bez problemu przedyskutujemy wszystko co pozostało niejasne – przekonywał ją, kiedy dziewczyna nie udzieliła odpowiedzi.
W sumie to zaproszenie jest mi bardzo na rękę. W tym okresie nie bardzo pasuje mi atmosfera mrocznego zamku pana Riddle’a i nie sądzę, aby mój dom pod Londynem był już gotowy – przyznała szczerze. – Ale nie mogę przyjąć tego zaproszenia od Pana. Z tego co wiem, ten dom należy do pana Blacka – powiedziała to lekko, ale uważny obserwator mógłby wychwycić nutki oburzenia.
Syriusz zgodził się, aby jego dom rodzinny służył jako Kwatera Główna i na pewno chętnie będzie cię gościł, zwłaszcza, że przyniosłaś mu taki prezent. – Oczy Dumbledore’a iskrzyły się jak zawsze, ale w kącikach ust można było dostrzec napięcie.
Zapewne ma pan rację, niemniej… - zawiesiła głos.
Albus westchnął ciężko. Dziewczyna była bardzo ostrożna względem niego. Było to dość dziwne, zważywszy, że nie zachowywała się tak w stosunku do innych członków Zakonu, wręcz przeciwnie. Nawet z Remusem odbyła dość przyjazną rozmowę, mimo iż ten jest wilkołakiem, a za tym jej naturalnym wrogiem.
Rozejrzał się za właścicielem domu. Syriusz wraz z Remusem stali przy drzwiach i rozmawiali.
Remus, co ci szkodzi zostać na noc? – Dumbledore usłyszał błagalny głos Blacka. To podsunęło mu pewien pomysł.
Syriuszu, możesz osobiście zaprosić pannę Star do pozostania twoim gościem na okres świąt – uśmiechnął się z odrobiną politowania. – Najwyraźniej ta młoda dama hołduje starym zwyczajom i uważa, że nie jestem właściwą osobą, aby jej składać takie propozycję.
Oczywiście – powiedział Syriusz, po czym odwrócił się do Remusa. – A ty nie waż się wychodzić zanim na skończymy tej rozmowy. – Posłał ostrzegające spojrzenie w stronę przyjaciela.
Lupin roześmiał się cicho, a kiedy Syriusz się oddalił, uśmiechnął się przepraszająco do dyrektora.
Wybacz, Albusie, ale wolałbym wykorzystać okazję – wyszeptał.
Szczerze powiedziawszy również chciałbym cię prosić, abyś został – powiedział dyrektor.
Dlaczego mam zostać? – zapytał zdziwiony.
Chciałbym, abyś miał oko na pannę Star. – Nagle stał się poważny.
To nie jest dobry pomysł. Wampiry bardzo wysoko cenią swoją prywatność i nienawidzą być szpiegowane. – Remusowi nie podobał się ten pomysł.
Nie proszę cię, abyś ją śledził, ani nic z tych rzeczy, ale panna Star spędzi tu parę dni. Wolałbym, aby ktoś na nią uważał. Słyszałeś, co powiedziała, może nie chcieć wybaczyć zniewagi. Głupi żart panów Weasleyów może zostać źle odebrany – tłumaczył już drugi raz dzisiaj. – Poza tym jeśli postanowi wyjść, ktoś zupełnie nieświadomie może być dla niej nieprzyjemny, lub co gorsza, ktoś rozpozna w niej wampira i zaatakuje. Nie mam złych intencji wobec niej – zawahał się. – Prosiłem już o to Severusa, ale był bardzo niechętny. – przyznał Albus. – Choć ostatecznie się zgodził. – dodał.
Oczywiście stwierdzenie, iż Mistrz Eliksirów był niechętny, było niedopowiedzeniem roku. Wyraźnie mu powiedział jak niemożliwe jest to zadanie, a następnie jakie może mieć konsekwencje zarówno dla szpiega, jak i całego Zakonu. Niepokojące było, że Minerwa, która przypadkowo usłyszała ich rozmowę i poparła Severusa. Żadne nie uznało jego argumentów.
Severus zostaje w Kwaterze?! – Remus podniósł nieco głos. Był zaskoczony tym z wielu powodów. Po pierwsze zastanawiało go to, jak dyrektor przekonał Snape’a, aby pozostał na Grimmanuld Place. Po drugie jeśli Syriusza i Severusa zostawi się chociażby na chwilę samych, na pewno się pokłócą. A wampiry były niezwykle zsolidaryzowane. Nigdy nie pozwalały sobie na okazanie jakichkolwiek konfliktów postronnych osobom. Remus zastanawiał się, czy dyrektor zdaje sobie sprawę, jak niekorzystnie w oczach wampirzycy będą wyglądać takie wewnętrzne kłótnie.
Dobrze, zostanę i będę mieć na nią oko na tyle, na ile będzie to możliwe. – A przede wszystkim postaram się utrzymać pewną dwójkę możliwie najdalej od siebie, dodał w myślach. Nie podobała mu się cała ta sytuacja.

Cieszę się bardzo – powiedział Albus z zadowoleniem. 

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział IV Między młodzieżom

Uczniowie Hogwartu tym razem bez żalu opuścili naradę. Poszli do sypialni, gdyż Hermiona wzięła na poważnie słowa dyrektora i zamierzała przedstawić Dianie cały materiał od pierwszego roku.
Jak się wkrótce okazało, wampirzyca opanowała prawie każde zaklęcie, które szło wykorzystać w walce. Niektóre proste zaklęcia takie jak Accio lub Wingardium Leviosa wykonywała instynktownie, nie znając inkantacji. Natomiast obce było jej Lumos czy Silencio. Hermiona natychmiast wzięła pergamin i zaczęła spisywać w jakich dziedzinach Diana ma największe zaległości. Szybko okazało się, że najwięcej braków wampirzyca miała w numerologii, historii magii, astronomii, zielarstwie oraz eliksirach. Zwłaszcza to ostatnie było obce dziewczynie, gdyż jak powiedziała, dla wampira krew jest eliksirem uniwersalnym. Za to z obrony przed czarną magią, starożytnych runów i transmutacji mogła już dziś przystąpić nie tylko do SUMów, ale i owutermów. Z reszty przedmiotów miała tylko niewielkie braki. Wampirzyca z góry podziękowała za Wróżbiarstwo i Mugoloznawstwo.
- O wampirach nie da się wróżyć i oni sami nie mogą wróżyć – wyjaśniła im, gdy zapytali, dlaczego rezygnuje z tych przedmiotów. – Sprawdzono to wielokrotnie. Nawet gdy ktoś zwiąże swój los z wampirem przepowiedzenie jego przyszłości będzie niemożliwe – uśmiechnęła się przebiegle. – Co do Mugoloznawstwa, przed przemianą byłam mugolką. Nie widzę potrzeby nauki tego przedmiotu.
- Jesteś mugolką i rozmawiasz z Sam-Wiesz-Kim? – zapytał zaskoczony Ron. Oczy miał szeroko otwarte, co zrobiło nieco komiczne wrażenie.
Harry skrzywił się na przypomnienie o tym z kim zadaje się wampirzyca.
- Byłam mugolką – wyraźnie podkreśliła pierwsze słowo. – Teraz jestem Draculiną. A jeśli chodzi o twoje pytanie, to nikt mnie o rodowód nie pytał – powiedziała, wzruszając niedbale ramionami.
Ginny zachichotała.
Choć teoretycznie rozmawiali o lekcjach, to Diana w taki sposób prowadziła rozmowę, że wszyscy brali w niej udział, co chwilę śmiejąc się i żartując. Nawet Harry który był dość powściągliwy, jednak gdy rozmowa zeszła na quidditch i on włączył się do dyskusji. Wampirzyca była bardzo zainteresowana lataniem i skomplikowanymi manewrami, ale sama gra nie wzbudzała w jej entuzjazmu.
Ponieważ Diana, podobnie jak bliźniacy, mogła używać magii poza szkołą, postanowili pokazać jej parę zaklęć. Kolejnym zaskoczeniem było, kiedy Diana powtórzyła je bez różdżki.
- Łał – skomentował Ron, gdy wampirzyca zamieniła krzesło w rysia.
- Nie potrzebujesz różdżki? – zapytała Hermiona. Diana wzruszyła ramionami.
- Nigdy nie miałam różdżki w dłoni. Mój brat, który do tej pory uczył uznał, że poradzę sobie bez niej.
Wampirzyca poruszyła się niespokojnie, kiedy wszyscy wlepili w nią spojrzenie.
- Coś nie tak? – zapytała, wyraźnie spięta.
Pierwsi otrząsnęli się bliźniacy.
- Kim jest twój sadystyczny braciszek? – zapytali, szczerząc się. Diana zmarszczyła brwi.
- Czemu sadystyczny? Znaczy… nie przeczę, że jest sadystą, ale dlaczego tak myślicie?
- Różdżka pomaga skupiać magię. A sama posiadając magiczny rdzeń, zmniejsza siłę, jakiej trzeba użyć do zaklęcia – wyjaśniła Hermiona, domyślając się, o co chodziło bliźniakom.
- Draculini nie potrzebują niczego, co miałoby takie działanie. Koncentracja wiąże się z samokontrolą, a ona musi być u nas nienaganna. Inaczej byłaby zagrożona każda osoba, która się skaleczy w naszym towarzystwie – zamyśliła się na chwilę – co do drugiej sprawy, cóż… jesteśmy bardzo silni magicznie. Przy regularnych posiłkach wręcz musimy zużywać dużo magii, inaczej narasta w nas do takie stopnia, że staje się to niebezpieczne – oznajmiła.

Chwilę jeszcze rozmawiali, ale już nikt nie powrócił do tematu brata Diany.
____________________________________________________________________________

Rozdział króciutki, ale nie nadawała się do połączenia z innymi. W zamian postaram się pośpieszyć za następnym. Oczywiście tu wiele zależy od Dusi która jest aniołkiem, który zajmuje się przepisywaniem moich rękopisów. Duszek nadal nieobecna przebywa w sanatorium, więc mogą pojawić się błędy.
Elly co do poprzedniego rozdziału (i w sumie trochę tego też) ja na początku też inaczej zaplanowała reakcje Harrego, ale Duszek zadała mi pytanie jakbym zareagowała, gdyby to przede mną stanęła osoba która zna i nie dyskredytuje zabójcy moich rodziców, a dodatkowo miałam bym piętnaście lat.

środa, 11 czerwca 2014

Informacje

Przepraszam, że tyle czekaliście na następny rozdział, ale jak już pisałam Duszek się pochorował. Zwlekałam z dodaniem notki jak długo mogłam, ale w końcu uznałam, że dodam bez recenzji Duszka. Podobnie będzie z następnym rozdziałem. I tak zamierzam po dodaniu szóstego wszystkie rozdziały jeszcze raz poprawić. Wtedy też dodam się do katalogów opowiadań, jak sugeruje Dusia. Następny rozdział wkrótce, ale za to będzie króciutki. I trzymajcie kciuki za powrót Duszka do zdrowia bo bez niego wena idzie zwiedzać miasto beze mnie.

Rozdział III Wymiana poglądów

Ze względu na chorobę duszka rozdział nie betowany.
---------------------------------------------------------------------------------
- Jak znalazłaś Kwaterę Główną? – zapytał spokojnie Kingsley Shacklebolt. Ciemnoskóry auror miał niski i głęboki głos.
Diana uśmiechnęła się przepraszająco do Remusa.
- Trafiłam tu po śladzie wilkołaka. Trop urwał się na placu przed kamienicą. Kiedy tu dotarłam, postanowiłam poczekać, mają nadzieję, że ktoś mnie zauważy i wyjdzie porozmawiać. Obawiałam się tylko, że przy Wigilii mogę nikogo nie zastać – uśmiechnęła się niepewnie.
- Co myślisz o Voldemorcie? – zapytał zaciekawiony Harry. Z jednej strony dziewczyna wydawała mu się całkiem w porządku, z drugiej jednak od trzech tygodni rozmawiała z Voldemortem i lubiła Lucjusza Malfoya.
- Masz na myśli jego działania czy to jakim jest człowiekiem? – odpowiedziała pytaniem na pytanie dziewczyna, marszcząc brwi.
- On nie jest człowiekiem! – krzyknął Harry oburzony. Jak ktoś mógł w ogóle tak go nazywać. Hermiona położyła mu rękę na ramieniu, chcąc uspokoić przyjaciela.
- Ciekawa konkluzja – odpowiedziała zupełnie spokojnie, jednocześnie odchylając się w krześle. – W takim wypadku mam pytanie, panie Potter. Czy ja według pana, też nie jestem człowiekiem? – Założyła ręce na klatce piersiowej. Choć jej poza była nieco wyzywająca, to można było dostrzec też, iż dziewczyna chce się chronić.
Chłopak już chciał powiedzieć, że skoro zadaje się z tym Gadem to nie jest pewien, ale uprzedził go Snape.
- Potter zawsze najpierw mówi, potem myśli. Zapewne nawet nie przyszło mu do głowy, że człowieczeństwo wampirów jest również podawane w wątpliwość – powiedział zgryźliwie Severus. – Poza tym, słynnemu chłopcu, który przeżył wydaje się, że ma prawo oceniać wszystkich – dodał, uśmiechając się wrednie.
Harry już miał coś odpowiedzieć, ale dostrzegł skupione na sobie spojrzenie Remusa. Przypomniał sobie że wampiry i wilkołaki, jako istoty częściowo ludzkie i wywodzące się od ludzi były klasyfikowane bardzo podobnie.
- Severusie. – Dumbledore popatrzył na niego z naganą. – Harry rzeczywiście wyraził się niezbyt szczęśliwie. – Dyrektor przeniósł spojrzenie na Dianę. – A chyba rozumiesz dlaczego trudno myśleć o Tomie jako o człowieku – dodał z swoim typowym, dobrotliwym uśmiechem.
- Szczerze mówiąc to nie za bardzo. Okrucieństwo to cecha ludzi, nie zwierząt. One są agresywne i niebezpieczne, ale nie okrutne – powiedziała, lekko mrużąc oczy. – To inteligencja daje nam możliwość bycia okrutnym – dodała z naciskiem.
- Są jeszcze potwory – powiedział Dumbledore, pochylając się do przodu. Oparł łokcie na stole, splótł dłonie i oparł na nich podbródek. Diana prychnęła, słysząc słowa dyrektora.
- To bardzo enigmatyczne podejście. Nikt go nie zdefiniował. A ludzie chętnie posługują się nim, aby zaprzeczyć temu, że sami mogliby być również okrutni. – Jej spojrzenie było utkwione w Dumbledorze.
Przez chwilę milczeli, a nikt nie ważył się odezwać. Napięcie między wampirzycą a dyrektorem było wyczuwalne.
- Zechcesz teraz powiedzieć, co myślisz o Tomie. A tym, co robi i o nim samym – powiedział dobrodusznie Dumbledore, przerywając panującą w pomieszczeniu ciszę. Diana skrzywiła się.
- Nie zwykłam oceniać ludzi, ale jego postępowanie jest dla mnie czasami nierozsądne a chwilami nawet głupie i bezsensowne. Odrzucają mnie czasami jego metody działania, ale nie są one zbyt różne od sposobu postępowania niektórych moich pobratymców, więc nie dyskryminują go. – Diana przerwała na chwilę i spojrzała szybko po wszystkich. – Z pewnością jest dobrym strategiem – kontynuowała. – Potrafi być niezwykle charyzmatyczny i zna psychikę tłumu. Ma cel i użyje wszystkich dostępnych środków, aby go osiągnąć. Nie boi się ryzyka, ale dokładnie analizuje jego opłacalność. Mniej więcej to wszystkie moje poglądy na temat Lorda Voldemorta – zakończyła, poprawiając się na krześle.
- Nie przeszkadza ci, że zabija niewinnych ludzi? – zapytał Harry z jawną niechęcią.
- Przeszkadza, ale z zupełnie innych powodów niż te, które kierują wami – powiedziała, wzrokiem ogarniając wszystkich obecnych. – To nie jest kwestia moralności, lecz każdy wampir jest uczony, że jeżeli będziemy zabijać bez opamiętania, bardzo łatwo możemy doprowadzić do własnej zagłady. I choć wielu wampirów ceni i szanuje ludzi, zarówno mugoli, jak i czarodziei, to właśnie ten argument pozwala nam kontrolować najbardziej krwiożerczych i uzasadnia ostre sankcje – wyjaśniła.
Było widać, że zależy jej na tym, aby zrozumieli jej motywy. Wampirzyca wzięła głęboki oddech.
- Właśnie to jest też powodem, iż postanowiliśmy wziąć udział w tej wojnie, bo choć jest prowadzona w ukryciu, pochłania coraz to więcej ofiar, a jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu… - zawiesiła znacząco głos. – Mój Mistrz wierzy, że ze względu na to, iż od mojej przemiany minęło niewiele więcej niż dwadzieścia lat, będę umiała was lepiej zrozumieć niż bardziej doświadczone wampiry. A ja nie zamierzam go rozczarować – zakończyła, prostując się.
- Skoro zależy wam na minimalizacji ofiar, to dlaczego w ogóle rozważacie przyłączenie się do Sam-Wiesz-Kogo? – zapytała Minerwa.
Wampirzyca zmrużyła oczy i spojrzała na nią.
- Wie pani, jak wygląda współczesne życie wampirów w Anglii? – zapytała bardzo ostro. – Zarejestrowany wampir musi dokładnie podawać miejsce swojego pobytu. Nie wolno mu swobodnie podróżować. Pożywiać się może tylko od osób, które wyrażają pisemną zgodę. Ma zakaz kupowania krwi, co już jest szczytem absurdu. – Dziewczyna podniosła trochę głos. – Nawet jeśli wampir zostanie zaatakowany, nie może skrzywdzić człowieka. A jeśli go zrani i ten to zgłosi, wampir zostanie zesłany do Azkabanu, a tylko Draculini potrafią sobie radzić z dementorami. Natomiast jeśli zabije, to niezależnie od okoliczności, wampir zostaje zgładzony… - teraz w jej głosie było słuchać tylko lodowatą wściekłość, na tak jawną niesprawiedliwość. – To nie wszystkie krzywdzące przepisy, ale te sprawiają najwięcej trudności. – Ciężko było powiedzieć, czy gniew w głosie wampirzycy jest skierowany do McGonagall za zadanie pytania, czy do władz, która uchwaliła i utrzymuje w mocy te prawa, czy też do wszystkich ludzi w Anglii. – Chyba że muszę tłumaczyć, czemu interesują nas drastyczne zmiany – zakończyła z groźnym błyskiem w oczach.
Remus widział, jak podczas całej wypowiedzi oczy dziewczyny powoli z barwy intensywnego fioletu, przechodzą prawie w purpurę. Zmiana była bardzo trudna do dostrzeżenia. Była zbyt płynna, aby człowiek zwrócił na nią uwagę, ale wyostrzone zmysły wilkołaka poradziły sobie z tym.
Po wypowiedzi Diany w pomieszczeniu zapadła uciążliwa cisza. Oprócz Dumbledore’a, nikt nie interesował się wampirami.
Lupin miał jakieś pojęcie o tym, jak mogą być traktowane wampiry, ale tylko na podstawie analogi do wilkołaków. Nie sądził jednak, że sytuacja jest aż tak zła.
- Więc jak sobie radzicie? – zapytał wilkołak.
- Jesteśmy silnie zhierarchizowani. Każdy młodym wampirem ktoś się zajmuje. Gdyby nie to, wielu z nas nie miałoby szans na przeżycie – powiedziała już spokojniej.
Dumbledore westchnął ciężko. Jeśli chcieli, aby wampiry do nich dołączyli, musieli bardzo wiele zmienić. Chmurne miny innych członków Zakonu świadczyły o tym, iż oni również dostrzegają ogrom problemu.
- Sądzę, że musimy teraz przedyskutować parę kwestii – powiedział dyrektor. – Rozumiem twoje stanowisko i postaramy się dokonać jakiś zmian, ale nie mamy obecnie zbyt wielkiego wpływu na Ministerstwo Magii – oświadczył z ubolewaniem. – Może teraz pójdziesz wraz z uczniami na górę i pokarzą ci jaki materiał aktualnie przerabiają na poszczególnych latach. Później zapraszamy cię na świąteczną kolację. Zechcesz dołączyć? – Jego twarz miała typowy dla niego dobrotliwy wyraz, a w oczach miał iskierki.

- Chętnie skorzystam z zaproszenia. Dziękuję. – Wstała i skinęła wszystkim głową.

środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział II Pertraktacie


- Czy ty zdajesz sobie sprawę, co robisz? – wysyczał cicho Severus, kiedy tuż przed wejściem do kuchni przecisnął się do Diany. – Jeśli on się dowie… - zawiesił znacząco głos.
- Właśnie o to mi chodzi – mruknęła z czystą satysfakcją.
Choć pomieszczenie było przestronne nie starczyło miejsca, aby wszyscy mogli usiąść. Kuchnia była je wysprzątana, ale ściany były zszarzałe, a meble choć okazałe były wyraźnie nadgryzione zębem czasu. Dla wampirzycy przygotowano krzesło, które znajdowało się najdalej od okien, drzwi i kominka. Za nią stanął Severus. Ciężko było powiedzieć, czy oferuje młodej kobiecie wsparcie, czy raczej gotowy zaatakować od tyłu, jeśli jesteś zajdzie potrzeba. Dumbledore usiadł naprzeciwko dziewczyny po drugiej stronie stołu. Syriusz i Remus byli tuż za nim, a obok niego miejsce zajęła Minerwa. Przy dalszej części stołu siedzieli państwo Weasleyowie. Tonks kompletnie nie przejmując się wyraźnemu podziałowi zajęła miejsce obok wampirzycy. Po chwili wahania po drugiej stronie Diany usiadł Billi Weasley.
- Po co tu przyszłaś? – zaczął Syriusz nim ktokolwiek inny zdążył się odezwać.
- Jak już mówiłam panu Dumbledorowi, powodów jest wiele. Ale najważniejszy to zgromadzić dla mojego Mistrza informacje o planach i zamiarach obu stron, ich sposobie postępowania oraz poglądach na temat wampirów – powiedziała pewnie, choć jej postawa zdradzała zdenerwowanie. – Mam też ustalić, co każda ze stron może zaproponować nam po wojnie. Na tej podstawie mój Mistrz podejmie decyzję o tym, którą stronę poprą wampiry… – zawahała się na chwilę. – Aby być uczciwą dodam, że Mistrz liczy się z moją opinią.
- Rozumiem – powiedział Dumbledore, uważnie przyglądając się dziewczynie. – A pozostałe sprawy?
- Mój Mistrz życzy sobie, abym uzupełniła moją wiedzę i umiejętności w dziedzinach magicznych. Dlatego też chciałabym zostać przyjęta do Hogwartu i prosiłabym także o umożliwienie przystąpienia do egzaminów. Niestety istnieje pewien problem – powiedziała, patrząc dyrektorowi prosto w oczy. – Nie chciałabym, aby pewne informacje o mnie trafiły do opinii publicznej, a niestety muszę je teraz ujawnić, aby bariery szkoły mnie przepuścić. – Spojrzała na zgromadzonych. – Ale zanim cokolwiek powiem, chciałabym, abyście przysięgli na swoją magię, że nie zdradzicie mojego sekretu.
Dumbledore zawahał się. Nie chciał składać takich obietnic.
- Przysięgam – odezwał się głośno i wyraźnie Remus.
Parę osób spojrzało na niego z lekką konsternacją, ale większość ufała spokojnemu i wyważonemu wilkołakowi i poszła za jego przykładem. Niektórzy zwlekali, ale wampirzyca wbijała w nich przenikliwe spojrzenie, aż każdy złożył obietnicę. Najdłużej zwlekał Dumbledore, ale gdy został już tylko on dał słowo.
- W takim razie, czy byłabyś uprzejma podzielić się z nami tym sekretem? Zapytał dyrektor. Nie było to nic oczywistego, ale uważny obserwator mógłby dostrzec, że jest niezadowolony z tego, iż nie poczekano jaką on podejmie decyzję w kwestii przysięgi.
- Jestem Draculiną – powiedziała cicho i spokojnie.
Większość dorosłych drgnęła i odsunęła się nieznacznie od dziewczyny. Snape zmarszczył brwi. Tej informacji wampirzyca nie zdradziła Voldemortowi i śmierciożercą.
- A kim są Draculini? – W napiętej ciszy, która zapadła po słowach Diany, zadane szeptem pytanie Rona było doskonale słyszalne.
Zgromadzeni odwrócili się do chłopaka. Część spojrzeń dorosłych wyrażała naganę i dezaprobatę, część politowanie. Pozostali głównie uczniowie spojrzeli z zaciekawieniem na Hermionę.
Dziewczyna westchnęła z rezygnacją nad ignorancją przyjaciela, i kiedy nikt się nie odezwał, odpowiedziała:
- Draculini to rodzina królewska wampirów. Niektórzy uważają je za nad gatunek. Mają niesamowite zdolności tak fizyczne, jak i magiczne. Mówi się, że są wstanie kontrolować inne wampiry. Nazwa Drakulini wzięła się od imienia legendarnego hrabiego Draculi, który miał być pierwszym z nich – Spojrzała na Dianę – Były uważane za niezwykle okrutne i bardzo krwiożercze. – Oczy wampirzycy pociemniały, ale przytaknęła tym słowom. – W siedemnastym wieku siały postrach w całej wschodniej i środkowej Europie. Doprowadzało to zaciekłych polowań na nie, co sprawiło, ze pod koniec osiemnastego wieku uznano je za wymarłe. Co oczywiście okazało się nieprawdą. – ruchem ręki wskazała na Dianę – Ponownie pojawiły się pięćdziesiąt lat temu podczas jednej z ostatnich bitew w wojnie z Grindelwaltem. Było ich tylko troje, ale pokonali cały zastęp dementorów. – W tym momencie Diana prychnęła.
- Nikt nie został pokonany – powiedziała z niesmakiem. – W ogóle nie było walki. Po prostu nie pozwolono im przejść – uściśliła.
- Chcesz powiedzieć, że macie także władzę nad dementorami? – zapytał zaciekawiony Artur Weasley.
- Nie, ale mamy swoje sposoby na nich – wyjaśniła Diana. – Proszę mówić dalej, na razie masz w miarę rzetelne informację – zwróciła się do Hermiony, która nieco się speszyła.
- To już prawie wszystko, co o nich wiem – odezwała się po krótkim czasie. – Rzadko się ujawniają. Krążą tylko pogłoski, że zachowanie Draculinów bardzo się zmieniło od tego opisanego w księgach. Obecnie paru z nich bierze czynny udział w życiu politycznym w wschodniej europie. Niezależnie od wszystkiego są bardzo poważni i wysoko ceni się ich opinię. Chociaż są osoby, które uważają, iż Draculini mają władzę bardziej tytularną niż faktyczną nad wampirami. I wiedziałbyś to wszystko, gdybyś nie spał na Historii Magii! – Ostatnie zdanie Hermiona wykrzyczała Ronowi do ucha.
Diana i kilku członków Zakonu parsknęło śmiechem a Ron zrobił się purpurowy na twarzy. Atmosfera rozluźniła się.
- Przemyślimy twoje ewentualne przyjęcie do Hogwartu – stwierdził Dumbledore. – Coś jeszcze cię sprowadza? Mówiłaś, ze jest kilka powodów.
- Pozostałe nie są już tak ważne, ale nadal są istotne. Wiem, że wasze stanowisko nie jest jednoznaczne z postawą Ministra Magii, ale nie usłyszałam też abyście walczyli. Jestem zobowiązania podjąć rozmowy także z nimi. Doszły mnie pogłoski o ich konserwatywnych poglądach i uprzedzeniach względem co poniektórych nas. Byłoby szkoda, gdyby czyjeś pochopne słowa zmieniły bieg przyszłych wydarzeń. – Lekko zmrużyła oczy, a choć nie poruszyła się, jej postawa, stała się bardziej drapieżna – Poza tym niektórych obraz mogę nie zechcieć puścić płazem. – powiodła spojrzeniem po wszystkich – Zwłaszcza jeśli będą tyczyć się one osób, które cenię. – zamilkła na chwilę – Sugeruję więc, aby ktoś związany z Zakonem zechciał zostać moim rzecznikiem. Jeśli jednak nie zamierzacie pośredniczyć w moich kontaktach z Ministerstwem, to proszę, abyście polecili mi kogoś rzetelnego – zakończyła z uprzejmymi uśmiechem.
- Sądzę, ze będziemy mogli pomóc – powiedział Dumbledore. Miało to wiele korzyści i nie zamierzał przegapić możliwości kontrolowania rozmów wampirzycą a Ministerstwem. – Czy to wszystko? – zapytał.
Diana uśmiechnęła się z zadowoleniem.
- W sumie to tak. – powiedziała, spoglądając wymownie na koszyk, który nadal trzymał Syriusz.
Snape wyraźnie zesztywniał. Nie wiedział do czego dąży Diana, ale był pewny, że mu się to nie spodoba.
Albus posłał jej pytające spojrzenie.
Wampirzyca westchnęła - Przyniesienie tutaj pana Pettigew ma kilka aspektów – zaczęła wyjaśnić. – Nie chodziło tylko o zemstę w wysublimowany sposób. Z nieznanych mi przyczyn Voldemort uznał, że go poprę w tej wojnie. Nie wiem, skąd doszedł do takich wniosków, ale niezmiernie mnie to irytuje. – To co mówiła, odbijało się w wyrazie jej twarzy. – Jeśli zastanie ogłoszone aresztowanie Pettigew’a, pan Riddle będzie wiedział, że to ja. A to zmusi go by ponowie przemyśleć swoje poglądy, co do mojej poparcia. – Satysfakcja w jej głosie była wyraźnie słyszalna.
- A nie będzie na ciebie wściekły? – zapytał Harry nieco zdziwiony postępowaniem wampirzycy.
- Pewnie będzie, ale nie bardzo może mi cokolwiek z tego powodu zrobić. – odparła z tajemniczym uśmieszkiem. – Sam mi go podarował 
- Sam-Wiesz-Kto dał ci swojego śmierciożercę! – krzyknęła zaskoczona Tonks. – Ale dlaczego?!
- No cóż… – wzruszyłam ramionami – pan Pettigew podsłuchiwał moją prywatną rozmowę z Voldemortem. Na dodatek wcześniej ośmielił się przeszukał mój pokój w Mrocznym Zamku. W zamian za zapomnienie o takiej bezczelności, dostałam prawo do zrobienia z nim, co zechcę. Choć wątpię, aby Voldemort to przewidział – dodała z przebiegłym uśmieszkiem.
- Masz pokój w Mrocznym Zamku! – krzyknął zaskoczony Ron.
- Tak. Coś w tym dziwnego? – Dziewczyna wyglądała na skonsternowaną. – Pan Riddle prawie nigdy nie uchybił mi swoim zachowaniem.
Po tym słowach zapadła niezręczna cisza. Nawet Snape był zaskoczony swobodą z jaką o tym mówiła.
- Podejrzewam, że macie do mnie parę pytań – odezwała się Diana.
- Skąd mamy wiedzieć, że nas nie zdradzisz? – Pierwszy pytanie zadał Syriusz.
- Mogę złożyć na krew – odparła. Parę osób poruszyło się niespokojnie.
- O co chodzi? – szepnął Harry do Hermiony. Miał szczerą nadzieję, ze nie było tego na lekcjach. Grenger skrzywiła się z niechęcią.
- Wampir nie może złamać takiej przysięgi, bo inaczej jego własna krew stanie się dla niego trucizną. – Spojrzała na Dianę, która patrzyła na nią przenikliwie swoimi fioletowymi oczami. – Takie przysięgi są składane niezwykle rzadko. Wampiry z reguły wybierają wieczystą przysięgę, gdyż w przypadku jej złamania śmierć jest natychmiastowa. Zatruta krew zabija powoli i niezwykle boleśnie – zakończyła Hermiona niepewnie.
- Zasadniczo masz rację, ale jest jeszcze jedna istotna różnica. Przysięgę wieczystą trzeba dotrzymać niezależnie od okoliczności. Natomiast przysięga krwi obowiązuje tylko do chwili, gdy osoba, której się przysięgało, jest uczciwa wobec ciebie. Jeśli zdradzi lub zacznie działać przeciw tobie, ty jesteś zwolniona z danego słowa. – Diana przeniosła spojrzenie na Dumbledore’a. Chwilę mierzyła go wzrokiem, po czym zapytała: - Przyjmie pan moją przysięgę?
- Sądzę, że zajmiemy się tym później – powiedział Albus, uśmiechając się, ale nie tak promienie jak zwykle.
Remus zauważył błysk czerwieni w oczach dziewczyny. Już chciał się odezwać, kiedy zrobiła to za niego McGonagall.
- Powinniśmy się tym zająć od razu, Albusie. To wszystkich uspokoi, a ty na pewno nie złamiesz reguł przysięgi i nie skrzywdzisz tej dziewczyny. 
Diana uśmiechnęła się i pokiwała przecząco głową, ale się nie odezwała. Opiekunka Gryffindoru spojrzała na nią z naganą.
- Po prostu jestem dorosła. Przemieniono mnie jako siedemnastolatkę, ale miało to miejsce parę ładnych lat temu. Mam trzydzieści osiem lat.
Kilka osób spojrzało na nią z osłupienia. Niby wampirzyca mogła mieć i parę stuleci, ale jakoś trudno było pamiętać o tym, mając przed oczami nastolatkę. Severus parsknął zaskoczony, że Dina jest nieznacznie/niewiele starsza od niego. 
- Co oznacza zdradę w twoim rozumieniu? – Na Albusie wiek dziewczyny nie robił wrażenia. Dla niego i tak była dzieckiem. Szczerze powiedziawszy był zaskoczony, że wampiry wysłały kogoś tak młodego.
- Działania przeciwko mnie lub na szkodę mojego gatunku, oraz skrzywdzenie moich przyjaciół. – Jej spojrzenie znów było badawcze i utkwione w dyrektora.
- Kogo zaliczysz do swoich przyjaciół? – W postawie Dumbledore był nietypowy chłód. Podczas tej rozmowy już drugi raz został wmanewrowany w niechcianą przysięgę.
- W Anglii? Na razie Severus. Mam także dobre relacje z Lucjuszem Malfoyem, które zapewne wkrótce przejdą w przyjaźń. Jest też parę osób w innych krajach, ale wątpię, aby musiał je pan brać pod uwagę – wyjaśniła Diana, coraz bardziej podejrzliwie przyglądając się Dumbledore’owi. Jej fioletowe oczy przybrały purpurowy odcień.
- Nie mogę obiecać, że nic się nie stanie panu Malfoyowi – odparł dyrektor z dobrotliwym uśmiechem.
- Jest wysoce prawdopodobne, że do tego czasu będę posiadała już wystarczającą wiedzę, aby przedstawić mojemu Mistrzowi sytuację. A on zadecyduję o dalszych działaniach. – powiedziała z powagą.
Snape wyciągnął z kieszeni niewielki nożyk i podał Dianie. Widział jak składała taką samą przysięgę Czarnemu Panu, więc wiedział czego wampirzyca będzie potrzebowała.
Dziewczyna przyłożyła go do ręki i spojrzała wyczekująco na Dumbledora. Dyrektor skinął jej przyzwalająco głową.
– Na moją krew przysięgam nie przekazywać żadnych informacji o Zakonie Feniksa, jego członkach oraz planach Lordowi Voldemortowi, Śmierciożercą lub osobą z nimi powiązanymi. Przysięga również nie uczynić żadnej krzywdy należącym do Zakonu, ich rodziną i przyjaciołom – choć nie było żadnych widocznych oznak wszyscy czuli jak z każdym słowem wampirzycy w pomieszczeniu narasta moc – Albusie Persiwalu Wulfryku Brianie Dumbledore czy przyjmujesz przysięgę i zobowiązujesz się przestrzegać jej warunków? – Magia wcześniej równomiernie rozchodząca się po kuchni teraz skupiła się woku Diany i Dumbledora.
– Przyjmuję – powiedział Albus.
Wszyscy odetchnęli gdy magia wniknęła w wampirzyce i dyrektora.



czwartek, 3 kwietnia 2014

Rozdział I Niezapowiedziany Gość

Była Wigilia Bożego Narodzenia i prawie wszyscy członkowie Zakonu byli już obecni na Grimmauld Place 12. Nieobecny miał być tylko Alastor Moody. Z rozpoczęciem świętowania czekano tylko na przybycia Dumbledore’a. Pan Weasley, który dopiero co wyszedł za szpitala siedział przy stole. Panowała wesoło świąteczna atmosfera i tradycyjna krzątanina, towarzysząca przygotowania do uroczystej kolacji. 
Harry wraz z Ronem usiedli na parapecie okna na półpiętrze. Przez szybę obserwowali jak świeży śnieg powoli pokrywa zaniedbany placyk. W pewnym momencie na ulicę weszła dziewczyna, niosąca koszyk. I pewnie nie zwróciłoby to ich uwagi, gdyby nie fakt, że miała na sobie tylko lekką sukienkę na ramiączkach. Sytuacja stała się jeszcze dziwniejsza, gdy dziewczyna popatrzyła się na dom z numerem jedenaście, a następnie trzynaście. Chwile stała, obserwując na zmianę oba budynki, po czym usiadła na zdewastowanej ławce.
- Co ona tam robi?- zapytał Ron.
- Siedzi - odpowiedział Harry, nawet nie zastanawiając się co mówi. Skupił się na dziewczynie. Ocenił jej wiek na około siedemnaście lat.
- Zauważyłem – powiedział kąśliwie Ron – ale ja się pytam, co ona w ogóle tutaj robi?
- A skąd niby ja mam to wiedzieć? - zapytał zaskoczony Harry.
Dziewczyna nadal siedziała, strzepując tylko śnieg ze swoich długich do pasa blond włosów.
- Co robicie? – Harry aż podskoczył, gdy nagle obok aportowali się bliźniacy.
- Tam siedzi dziewczyna. I ma na sobie tylko cienką sukienkę – wyjaśnił usłużnie braciom Ron. – Na ramiączkach – podkreślił.
Bliźniacy wyjrzeli przez okno. 
- Ładna – powiedział jeden z nich. 
- Nawet bardzo – dodał drugi.
- Tak, ale zobaczcie, jak jest ubrana. Mamy przecież zimę – rzekł Ron, wyraźnie poruszony tym faktem.
– Szkoda, że nie możemy jej zaprosić – mruknęli jednocześnie bliźniacy.
- Co tutaj się dzieje, że nie można przejść. – Wszyscy natychmiast obrócili się w stronę pytającego.
Severus Snape przyglądał im się z dezaprobatą. Wszyscy byli mocno zaskoczeni, gdy Mistrz Eliksirów przyjął zaproszenie na wspólne świętowanie. 
Któryś z bliźniaków wskazał na okno. Snape przecisnął się do niego i spojrzał na zaśnieżoną ulice. Kiedy dostrzegł dziewczynę, zbladł gwałtownie. 
- Niemożliwe - warknął i szybko zszedł do kuchni, gdzie zebrali się członkowie Zakonu. - Niech ktoś natychmiast wezwie Dumbledore’a. - usłyszeli jeszcze z dołu jego głos.
* * *
- Jesteś pewien, Severusie? - zapytała Molly Weasley. - Ona nie wygląda groźnie. – Parę osób jej przytaknęło.
- Wiem, co mówię. Ona była z Czarnym Panem - powiedział zirytowany Snape. Te pytanie zadano mu po raz piąty.
Członkowie Zakonu oraz goście nerwowo oczekiwali pojawienie się Dumbledore’a, uważnie obserwując nieświadomą, że ją obserwują. Siedziała spokojnie na zniszczonej ławce. Mimo nieodpowiedniego jak na tą porę roku stroju, nie było widać, aby marzła. Nikt nie miał pomysłu skąd dziewczyna wiedziała, że są akurat tutaj, a Snape nie mówił zbyt wiele, gdyż jak stwierdził Albus kazał zachować to w tajemnicy. 
- Moi drodzy. – Od okien oderwał ich głos oczekiwanego dyrektora.
Wszyscy zaczęli od razu zadawać pytania, jeden przez drugiego tak, że nie dało się nic zrozumieć. Dumbledore podniósł ręce, prosząc o ciszę.
- Co się takiego stało? – zapytał, jak zwykle pogodny starzec.
Wszyscy spojrzeli na Severusa, który wszczął alarm. 
-  Dyrektorze, to jest Diana Star, o której już panu mówiłem. Ta, która zjawiła się trzy tygodnie temu - powiedział z naciskiem Snape. 
- Jesteś pewien? - Na twarzy Dumbledore’a pojawił się niepokój.
- Tak – odpowiedział Mistrz Eliksirów, zdenerwowany już tym całym dopytywaniem.
- Albusie, nie uważasz, że należą się nam jakieś wyjaśnienia - odezwała się profesor McGonagall. Parę osób ją poparło. 
Stary czarodziej westchnął, po czym zabrał głos. 
- W trakcie letnich wakacji skontaktowałem się z przedstawicielem  wampirów. - W kuchni rozszedł się pomruk zaskoczenia. Nikt, poza Severusem, nic o tym nie wiedział. – Voldemort zrobił to samo – kontynuował Dumbledore, nie zwracając uwagi na zgromadzonych. – Zostałem miło przyjęty i wysłuchany. Na koniec obiecano mi,  że przekażą moją prośbę o pomoc, ale dopóki nie otrzymają wyraźnych instrukcji od swoich przywódców zachowają neutralność. Podobną odpowiedź otrzymał Voldemort. Od tamtego czasu nie odzywali się, aż do pierwszych dni grudnia, gdy zjawiła się panienka Star – zakończył dyrektor Hogwartu.
- Diana powiedziała Czarnemu Panu, że została przysłana, aby ocenić, po której stronie lepiej opłaci się stanąć jej gatunkowi - wtrącił Snape.
- Przecież to oczywiste - rzucił Syriusz. – Jeśli wygra ten gad, pozwoli im robić co tylko zechcą.
- Niekoniecznie – zaoponował Severus. – Wampiry nie są tak krótkowzroczne jak ty Black. Potrzebują ludzi, aby żyć, więc nie w smak im masowe mordy – uśmiechnął się ironicznie, zauważając zmieszanie u co poniektórych, gdy to mówił. – Poza tym, żywią się głównie mugolską krwią. Dążenie Voldemorta do usunięcia mugoli raczej im nie pasuje – dodał kąśliwie.
- Skąd to wiesz Snape? – zapyta zirytowany Syriusz.
- Zgadnij, Black – spojrzał na niego ironicznie. – Może od wampirzycy, która czeka za drzwiami?
- Ciągnie swój do swego co? – odgryzł mu się Syriusz.
Snape uniósł brwi ze zdziwienia, po czym uśmiechnął się szyderczo. 
- Black, nie spodziewałem się po tobie tak wysublimowanego komplementu.
Niektórzy spojrzeli na Mistrza Eliksirów dziwnie, nie rozumiejąc o co mu chodzi. 
- W każdym bądź razie. – Dumbledore przerwał zaległą ciszę. - Wampiry w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat nie sprawiły nikomu kłopotów. Przyczynił się za to do rozwiązywania niektórych lokalnych problemów – wyjaśnił rzeczowo dyrektor. 
- Więc co zrobimy? – zapytał niezadowolony Syriusz.
- Sądzę, że najlepiej będzie zaprosić ją do środka i przekonać się, co ją sprowadza - odparł spokojnie dyrektor.
- Co? Pan chyba żartuje! - krzyknął oburzony Łapa, a wielu innych go poparło.
- Niestety, ale muszę zgodzić się z Blackiem, to nie jest zbyt rozsądne. – Severus, mimo iż poznał już trochę dziewczynę, miał też pewne wątpliwości.
- A ja uważam, że dyrektor ma racje - wtrącił Remus. - Jeśli chcemy ich pomocy, powinniśmy okazać im szacunek i choć minimalne zaufać – próbował przekonać wszystkich Lupin. Sam miał mnóstwo powodów, aby unikać kontaktu z wampirami, ale trochę lepiej je rozumiał niż inni. – Ona i tak już wie, gdzie mieści się kwatera. Różnica będzie, że ją zobaczy – nalegał mężczyzna.
- Ona wstaje – krzyknął Ron. 
Dumbledore rozejrzał się po wszystkich i westchnął. 
- Czy jeszcze ktoś ma coś do dodania? - zapytał grzecznościowo. Wiedział, że większość ma inne zdanie, ale bez argumentów mu się nie przeciwstawią. Ostatecznie to on był Strażnikiem Tajemnicy tego miejsca. – Severusie, zabierz uczniów na górę i poczekajcie tam. - Może zamierzał zaryzykować tajność głównej kwatery, ale nie chciał narażać Snape'a bardziej niż to było konieczne.
- To zupełnie zbędne, ona już wie, że jestem szpiegiem - powiedział zrezygnowany Severus.
Na chwilę zapadła cisza.
- Ej, ona odchodzi – krzyknął ponownie Ron.
Nie mając czasu na roztrząsanie słowa Mistrza Eliksirów, Dumbledore wyszedł na zewnątrz, aby porozmawiać z przybyłą. Przez okno wszyscy przyglądali mu się uważnie, gotowi interweniować na najmniejszy znak.
- Dobry wieczór - zwrócił się do dziewczyny z dobrotliwym wyrazem twarzy.
- Dobry wieczór. Albus Dumbledore jak mniemam - odpowiedziała z uśmiechem. Miała niespotykane intensywnie fioletowe oczy.
- Zgadza się – potwierdził. - A ty jesteś Diana Star?
- Tak – odparła, po czym spojrzała na miejsce, gdzie łączyły się dom jedenasty z trzynastym. 
– A jednak trafiłam - mruknęła z nutą satysfakcji.
- Właśnie zastanawia mnie, co cię tu sprowadza? – powiedział dobrotliwie Albus.
- Masa powodów, ale najważniejszy to polecenie mojego Mistrza – odpowiedziała bardzo poważnym tonem. – Kiedy pięć miesięcy temu do dwójki wampirów baronów, władającymi hrabstwami Highland i Moray, skierowano prośbę o pomoc dwie walczące o Wielką Brytanie strony, zaczęto dyskutować o naszym udziale w tej wojnie – skrzywiła się lekko, jakby z niesmakiem. – Zdania wśród naszych hierarchów są bardzo podzielone, zarówno jeśli chodzi o sam udział, jak i wybór strony, którą powinniśmy poprzeć. Mój Mistrz stwierdził, że nie wypowie się dopóki nie pozna sytuacji z relacji zaufanej i obiektywnej osoby. W tym celu przysłał mnie. – Uśmiechnęła się szelmowsko, lecz na swój sposób uroczo. – Muszę zaznaczyć, że decyzja mojego Mistrza będzie wiążąca dla całego gatunku – dodała, na koniec poważniejąc.
- Czy mogę wiedzieć, dlaczego najpierw skontaktowałaś się z Voldemortem? – zapytał rzeczowo. Zastanawiał się też, kim może być jej Mistrz, że ma taką władzę.
- Ponieważ łatwiej mi było się z nim skontaktować niż z panem - powiedziała Diana, jakby było to coś oczywistego.
-  Jakoś nie mogę w to uwierzyć - wyraził swoją wątpliwość. Przecież się nie ukrywał. Był dyrektorem Hogwartu i prawie zawsze można było go tam zaleź.
- Och, oficjalnie to ja mogłam się z panem spotkać, ale nie o to mi chodziło. Poza tym, czy bariery szkoły by mnie przepuściły? – uniosła brwi pytająco.
Dumbledore zdał sobie sprawę, że istotnie to mogłoby stanowić problem, lecz nadal nie wyjaśniało, czemu nie wysłała chociaż sowy z prośbą o spotkanie. 
- Poza tym, łatwiej wytropić śmierciożercę niż członka Zakonu, którego można śledzić. Nie macie żadnego znaku rozpoznawczego – uśmiechnęła się nieco kpiąco na te nawiązanie – ani oficjalnej listy ich członków. Ciężko było zdobyć pewność, że dana osoba należy do Zakonu, aby potem za nią podążyć – zakończyła wyjaśnianie.
- A jak ci się w końcu udało? - Dumbledore chciał jak najszybciej naprawić ten błąd w zabezpieczeniach.
- Macie w swoich szeregach wilkołaka. – Przy ostatnim słowie jej głos drgnął. – Dostałam informacje, że jeden z nich może należeć do Zakonu, później wyczułam go w kilku miejscach, gdzie prowadziliście swoje działania, i podążyłam jego śladem. Ale nie musi się pan tym martwić, poza wampirem nikt nie da rady tego powtórzyć.
To nie do końca uspokoiło Dumbledore’a, lecz przynajmniej miał trochę czasu na rozwiązanie tego problemu. 
- Nie jest ci zimno? – zawahał się. To było błahe pytanie, ale ciekawiło go.
- Nie w ludzkim pojęciu. – Wzruszyła ramionami. –  Jednakże przebywanie na mrozie jest dla mnie nieprzyjemne - dodała.
- Więc dlaczego się tak ubrałaś? – Albus uniósł brwi w pytającym geście.
- Liczyłam, że zwrócę waszą uwagę. Nie wiem, gdzie dokładnie macie swoją siedzibę. Ślad urywa się na tym placyku między domem jedenastym a trzynastym, ale nie prowadzi do żadnego z nich. – Znów spojrzała na miejsce, gdzie łączą się domy, mrużąc oczy. Po chwili pokręciła przecząco głową. – Wasze zabezpieczenia są doskonałe. Mimo iż wiem, że tam się coś znajduje, nie potrafię dostrzec najmniejszego śladu. Gratuluję. – Wampirzyca lekko skinęła głową na znak szacunku.
- W taki wypadku pozwól, że pokarzę ci to, czego nie widzisz. – Dumbledore uśmiechnął się dobrotliwie. –  Zapraszam cię na Grimmauld Place 12 – powiedział po chwili, gestem ręki wskazując na drzwi.
Choć Diana się nie odezwała, było widać, że jest mocno zaskoczona. 
- Coś nie tak? – zapytał Albus, kiedy dziewczyna nie ruszyła się.
- Spodziewałam się ukrytych drzwi lub czegoś podobnego, a nie całego budynku. – W jej głosie słychać było podziw.
Albus pozwolił sobie na mały uśmiech zadowolenia. Zaproponowała dziewczynie ramię i poprowadził ją do drzwi. Kiedy weszli do środka, wampirzyca znalazła się pod ostrzałem nieprzyjaznych spojrzeń. Choć starała się to ukryć, dyrektor Hogwartu dostrzegł, że jest speszona i nieco zdenerwowana.
- Dobry wieczór - przywitała się Diana.
Odpowiedział jej pomruk mniej lub bardziej wyraźnych powitań. Nikt jednak nie zaprosił jej dalej.
- Przepraszam, czy są tu może panowie Black i Lupin? – zapytała, zaskakując prawie wszystkich. Tylko Snape miał pewne przeczucie, które wcale mu się nie podobało. 
Black, który stał naprzeciw wampirzycy, zrobił pół kroku do przodu. 
- Słucham – odezwał się, a w jego głosie słychać było wyzwanie. 
Po chwili u jego boku stanął Lupin. Kiedy Diana na niego spojrzała, coś nieokreślonego błysnęło w jej fioletowych oczach.
- To dla panów – powiedziała i podała koszyk Syriuszowi.
Łapa wyjął różdżkę, po czym sprawdził koszyk zaklęciem, i gdy nic nie wykazało, otworzył go. Przez chwile patrzył marszcząc brwi, a potem nagle w głębokim szoku upuścił koszyk i z otwartymi ustami zaczął kręcić przecząco głową. 
Koszyk nie spadł jednak więcej niż cal, gdyż dziewczyna go zatrzymała. Nic nie powiedziała, nie użyła różdżki, nie wykonała nawet najmniejszego gestu, tylko intensywnie wpatrywała się w koszyk. I choć było to proste zaklęcie, aby wykonać je w taki sposób, trzeba było być niezwykle biegłym w sztuce magicznej. 
- Na Merlina, co tam jest? – zapytał Remus, biorąc koszyk i zaglądając do środka. On również na początku wydawał się nie rozumieć, co widzi, ale po chwili i u niego można było dostrzec szok – Glizdogon – wszeptał pobladły.
Wszyscy spojrzeli na Diana. Wampirzyca tylko wzruszyła ramionami. 
- Nadepnął mi na odcisk, ale najpierw się przechwalał jaki to był sprytny. Nie wiedział tylko, że wampiry wyższych klas brzydzą się zdrady. Zwłaszcza przyjaciół. - W oczach wampirzycy było widać mieszankę nienawiści i pogardy tak skondensowaną, że aż przerażała. - Chciałam go zabić, ale uznałam, że lepiej będzie to rozwiązać inaczej - powiedziała beznamiętnie. 
- Syriuszu, teraz wreszcie będziesz wolny - powiedział Harry z nieskrywaną radością.
Wampirzyca zmierzyła nastolatka oceniającym spojrzeniem. Nie było wątpliwości, że od razu rozpoznała złotego chłopca.
- Też tak myślę – mruknęła. – Sądzę, że powinniśmy omówić parę spraw. Chętnie odpowiem też na wszystkie pytania – powiedziała spokojnie, zmieniając temat.
Dumbledore rozejrzał się po zebranych. Członkowie Zakonu nadal byli ostrożni, ale wampirzyca zdobyła ich przychylność. To sprytne i przemyślane zachowanie dało do zrozumienia Albusowi, jak potężnym sprzymierzeńcem bądź wrogiem może być sama panna Star.
- To niegrzecznie trzymać gościa w holu – powiedziała Molly Weasley. – Przejdźmy może do kuchni.
Kiedy wszyscy skierowali się do zamierzonego celu, powstało małe zamieszania.
- Dziwne, że portret pani Black się nie odezwał – powiedział zaskoczony jeden z bliźniaków.
Nikt nie dostrzegł jednak lekkiego skrzywienia ust Diany.

środa, 2 kwietnia 2014

O mnie (1)

O mnie (1)
Może kogoś interesuje sama autorka. Macie do mnie pytania o bohaterów, o mnie, o sens życia? Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Postaram się więc odpowiadać mądrze. Postaram, ale nie gwarantuję. Zawsze pod tytułami o mnie będę się nieco wywnętrzać. Nie trzeba tego czytać (choć ten jeden wpis sugerowałabym, aby jednak przeczytać), ale będzie mi miło. Czasami w tej części pojawią się też pytania, czego chcecie od fan fika, jeśli stanę na jakimś rozdrożu i nie będę umiała sama zdecydować, a Duszek da mi wolną rękę lub uzna, że to moje opowiadanie i mam sama zdecydować. Liczę wtedy na was drodzy (naprawdę drodzy, to nie zwrot grzecznościowy, czytelnik to bardzo deficytowa i wartościowa osoba) czytelnicy. Niektórzy, pisząc na blogach, piszą dla siebie. Pisząc dla siebie zostawiamy u siebie, a nie publikujemy w Internecie. Inni piszą, że zakładają bloga, aby publikować dla znajomych, wtedy sugeruję ograniczyć dostępność. Ja piszę publicznie, więc mój czytelnik ma prawo wymagać, a ja mam obowiązek wziąć odpowiedzialność za to co piszę. Więc wymagajcie ode mnie i owe wymagania umieszczajcie. Dla mnie to też jest korzyść.
Z istotnych informacji to tyle.

Witam

Witam wszystkich
Chciałam zaprosić do przeczytania mojego bloga.
Będę umieszczała tutaj opowiadanie z gatunku fanfiction. Czego można się spodziewać? Na pewno skomplikowanej, wielowątkowej fabuły. Z opisu łatwo wywnioskować, że pojawią się postacie niekanoniczne, ale z pewnością będą mocno powiązane z bohaterami serii o Harrym Potterze. Będzie też dużo o przyjaźni i przywiązaniu oraz czasami sprzecznej lojalności.  Bohaterowie niejednokrotnie staną przed trudnymi wyborami lub wybór zostanie im zabrany i będą musieli sobie z tym poradzić. Dodatkowo pikanterii doda wampirzyca, nieskora dzielić się swoją historią. Za to bardzo zainteresowana wszystkimi naokoło.
Z ciekawostek ten fanfik ma swojego specyficznego Duszka. Jest sobie pewna osoba (później zawsze będę określała ją Duszkiem), z którą konsultuję to opowiadanie. Pomaga mi ona w logicznym rozplanowaniem wszystkich zawiłości jakie tu znajdziecie. Motywuje mnie i dba, abym pisała najlepiej jak umiem. Mogę tylko zapewnić, że bez owego Duszka nie powstałaby nawet linijka tekstu. Więc w tym miejscu dziękuję mojemu Duszkowi.
Jeśli chodzi o komentarze, ja sama nie lubię komentować, ale proszę, aby każdy po przeczytaniu wstawił jakiś komentarz. Nie musicie się rozpisywać, buźka uśmiechnięta lub smutna wystarczą. Ja rozumiem, że nie każdy lubi lub umie pisać szerokie komentarze. Ale z pewnością dużo bardziej docenię wypowiedzi dłuższe, a zwłaszcza konstruktywną krytykę. Spotkałam się parokrotnie ze stwierdzeniem, że nie będzie następnego rozdziału, póki nie będzie X komentarzy. Zabić za mało, za takie stwierdzenie. Niezależnie, ile komentarzy będzie, ja będę pisać tak długo, jak dam radę, ważne żeby był choć jeden komentarz.
Jeśli już teraz lub później macie jakieś pytania lub sugestie, piszcie. Jestem ich bardzo ciekawa i nie muszą być koniecznie ściśle związane z fanfikiem. To mniej więcej wszystko.
To mniej więcej wszystko
Z niepewnym uśmiechem
Darmir.

Obserwatorzy